niedziela, 15 stycznia 2012

Rozdział 15

Rzeczywistość wróciła w całej swojej brutalności. Wraz z powrotem na uczelnię i do pracy zwaliło się na mnie tyle pracy, że przestałam mieć na cokolwiek innego czas. Musiałam zapomnieć o wieczorach z gitarą i szalonych wypadach do miasta z chłopakami. Zbliżały się jedne z obowiązkowych egzaminów, więc ryłam i ryłam. Czasem przychodził Liam i tłumaczył mi coś z matmy, ale ogólnie to siedziałam sama. Szef kazał przygotować spis umów z całego 2011 roku, więc roboty od cholery. W poniedziałek obudziłam się z koszmarnym bólem głowy, zarwałam noc, żeby jeszcze powtarzać na test z ekonomii. Ten przedmiot to moja pięta Achillesowa, ale dzięki lekcjom Liama czułam się dobrze przygotowana. Miałam ściśnięty z nerwów żołądek, ale jakoś wepchnęłam w siebie maleńką miseczkę muesli orzechowego. Wzięłam z krzesła torbę i poszłam do garażu. Z domu chłopaków wybiegł Liam, dopadł mnie zanim zdążyłam wsiąść do samochodu. Przytulił mnie i życzył powodzenia. On zawsze tak się o mnie martwił... obiecałam mu, że na pewno sobie poradzę i podziękowałam za całą pomoc. Opuściłam swoją ulicę i po kilkunastu minutach dotarłam już do centrum miasta, oczywiście pakując się w gigantyczny korek. Na szczęście mogłam włączyć radio i posłuchać muzyki (ze śpiewaniem włącznie), bez tego nie mogłabym spokojnie przeżyć dnia. Zaparkowałam przed uczelnią i poszłam do biblioteki, gdzie umówiłam się z Meg, Jasonem i Alyssą. Jeszcze się razem pouczyliśmy i kiedy stwierdziłam, że jesteśmy już nieźle obkuci, przeszliśmy się do uczelnianej kafejki na czarne świństwo, które mieli czelność nazwać tutaj kawą. Poczuliśmy jej otrzeźwiające działanie i byliśmy gotowi na czekający nas deszcz liczb. Usiedliśmy w audytorium, profesor zaczął rozdawać kartki z pytaniami. Spojrzałam na swoją i stwierdziłam, że nie są aż tak trudne. Inną opinię miała siedząca obok mnie czarnowłosa dziewczyna, przyjaciółka Victorii. Chyba ma na imię Lexie, nie jestem pewna. W każdym razie wpatrywała się w zadania testowe z niedowierzaniem i szeptała "cooo?".
- Tak to jest, kiedy na wykładach zamiast słuchać, plotkuje się z koleżankami - skomentował profesor, uśmiechając się pod wąsem. Dziewczyna podniosła głowę i powiedziała głośno:
- Ale ja się UCZYŁAM! - zaakcentowała ostatni wyraz.
- "Ale się nie NAUCZYŁAŚ" - pomyślałam i skupiłam się na własnych zadaniach. Ręka z długopisem nie przestawała liczyć i zapisywać wyniki, dobrze mi szło. Czas egzaminu się skończył, zrobiłam wszystko i humor mi się poprawił. Oddałam pracę równo z czarnowłosą, odwróciłam się i chciałam wyjść, ale nagle profesor odezwał się:
- Panno Whister, panno Bloom, proszę do mojego gabinetu. Natychmiast - zamarłam. Co się stało, że jestem wzywana do niego na dywanik? Mężczyzna zamknął drzwi i zaczął:
- Zauważyłem, że w zadaniu 6 macie ten sam błąd, poza tym wasze prace zostały oddane w tym samym czasie i są rozwiązane tym samym sposobem. Podejrzewam, że któraś z was ściągnęła od tej drugiej, obie miałyście problemy ze zrozumieniem ostatnich zajęć. Zatem słucham, wyjaśnijcie mi to - skończył, a ja stałam jak wryta. Chciałam coś powiedzieć w swojej obronie, ale naraz ta dziewczyna załkała:
- Nie chciałam nic panu mówić, ale ona co chwilę zaglądała na moją ławkę, nie sądziłam, że spisuje zadania! Tak mi za nią wstyd, że zmusiła pana do interwencji... - powiedziała, demonstracyjnie ocierając kąciki wymalowanych oczu. Aż otworzyłam usta, co za bezczelna idiotka!
- Panie profesorze, nie odważyłabym się nawet rozejrzeć po sali, to bezpodstawne pomówienie. Nie potrzebowałam na tym teście niczyjej pomocy - powiedziałam, lekko trzęsąc się z nerwów. Nagle do pomieszczenia wparował profesor matematyki z wydziału ekonomii, widziałam jego zdjęcie na stronie internetowej Thames Valley University. Czarne włosy sterczały na wszystkie strony, musiał biec przez całą drogę.
- Charlie, o co znowu chodzi? Dostałem sms'a od Lexie, że wezwałeś ją do gabinetu! Czy podejrzewasz moją córkę o ściąganie? - powiedział, a ja zaklęłam w duchu. Córka profesora... no to po mnie. Przynajmniej byłam już pewna co do jej imienia. Oszustka Lexie.
- Robercie, tak naprawdę to nie mam dowodów, żeby wskazać którąś z dziewczyn. Wiem tylko, że jedna z nich nie pisała samodzielnie - westchnął profesor, odchylając się na obitym ciemnobrązową skórą fotelu.
- No przecież to oczywiste, że moja Lexie nie dopuściła się czegoś takiego! Ta tutaj - wskazał na mnie, a ja zauważyłam, że czarnowłosa posyła mi triumfujące spojrzenie. - wygląda na kogoś, kto nie ma oporów przed spisaniem od koleżanki odpowiedzi.
- Profesorze, przysięgam, że niczego nie zrobiłam. Jeśli Lexie uważa inaczej, proszę ją przepytać i sprawdzić jej poziom umiejętności - powiedziałam spokojnie, jak zalecała pani prowadząca zajęcia z dyplomacji.
- Nie zgadzam się! - krzyknęła oburzona Lexie i chwyciła ojca za rękaw koszuli. - Tatku, tak się denerwowałam przed tym testem, tyle się uczyłam, nie chcę jeszcze raz przez to przechodzić! - pan Bloom wydawał się zupełnie zdominowany przez córeczkę i zwrócił się do zdezorientowanego tą sceną profesora:
- Czy nie da się załatwić tej sprawy inaczej? Jestem pewien, że Lexie jest niewinna - mężczyzna wstał z krzesła i oparł się o biurko.
- Znam cię od dawna, przyjacielu, ale mimo tego, że wykładasz matematykę, twoja córka nie jest pionierką w tej dziedzinie. Tylko ze względu na moje zaufanie do ciebie na ten dzień nie zaliczę testu pannie Whister, a twojej córce wpiszę ostrzeżenie. Ale obie zobowiązane są do powtórzenia egzaminu, wtedy okaże się, kto miał rację.
- A ja postaram się, by ta kłamczucha została zawieszona! - zagroził ojciec Lexie, a ona pokazała mi język i oboje wyszli pod ramię. Byłam bezradna i czułam się okropnie. Ledwo powstrzymałam łzy, serce waliło mi jak oszalałe. Jeśli z nerwów zawalę egzamin powtórkowy, zostanę zawieszona i będę mogła pożegnać się z premią w kancelarii i uczelnianym stypendium. Wyszłam z gabinetu ze spuszczoną głową, natknęłam się na Meg i Jasona, w którego objęcia padłam, szlochając. Stali pod drzwiami i wszystko słyszeli, mój przyjaciel użył kilku niecenzuralnych słów, by opisać zachowanie Lexie. Szliśmy korytarzem i zauważyłam ją, chichoczącą z Victorią koło automatu z batonikami. Zagotowało się we mnie i rzuciłam się w jej stronę.
- Wiesz co, jak mogłaś? Co ty sobie właściwie wyobrażasz? - wyparowałam wściekła. Victoria zlustrowała mnie wzrokiem i strzeliła głośno balonem z gumy do żucia. Zarzuciła rudymi włosami i powiedziała:
- Nie wydaje mi się, żebym pozwoliła ci się odzywać. Idź się napij melisy, bo masz jakiś napad - sposób, w jaki wymówiła to zdanie wpienił mnie jeszcze bardziej. Nie znoszę, jak ktoś przeciąga każde słowo.
- Przez ciebie mogą mnie zawiesić, czy ty myślisz, jak coś robisz? To był ważny test, nie moja wina, że się nie nauczyłaś! - krzyczałam na Lexie, a ona irytująco się śmiała.
- Masz jakieś problemy, powinnaś się leczyć, bo jesteś za nerwowa, co nie, Vic? Możesz już planować te dwa tygodnie bez zajęć, poprosiłam tatusia o pytania, żebym mogła się przygotować. Nie masz ze mną szans, na powtórkowych dają najtrudniejsze zadania, a ty nie jesteś aż tak bystra - razem z Victorią zaśmiały się, posłały władcze spojrzenia i oddaliły się. Zacisnęłam pięść i kopnęłam w automat.
- Mam ochotę coś rozjebać przez tę wstrętną...
- Spokojnie, wszyscy ci pomożemy z nauką, pokażesz profesorowi, że jesteś niewinna - objął mnie Jason. Meg była mniej opanowana, w jej oczach widziałam chęć mordu. W zeszłym roku Victoria próbowała ją wrobić w aferę z podpaleniem szkolnej sali muzycznej. Na szczęście znaleziono nagranie z kamer, na którym widać było dwóch chłopaków z zapalniczkami i Meg nie została ukarana. Wróciłam do domu w beznadziejnym nastroju. Usłyszałam zdecydowane pukanie do drzwi, jak się spodziewałam, to był Liam. Gdy zobaczył moją minę rzekł:
- Nie nie mów, że był aż taki trudny, radziłaś sobie świetnie, kiedy ze mną się uczyłaś - wszedł do środka, zamykając za sobą. Wtuliłam się w niego i opowiedziałam mu wszystko, z najdrobniejszymi szczegółami.
- A to wredna jędza! - powiedział, głaszcząc mnie po głowie, bo trochę się popłakałam ze zdenerwowania.
- Najgorsze jest to, że mogę nie dać rady się tego nauczyć, matma to dla mnie czarna magia, nie mogę spamiętać tych wzorów - wymamrotałam, kurczowo trzymając się jego pleców. To dawało mi poczucie spokoju, a tego teraz potrzebowałam. Poza tym mogłam wchłaniać zapach jego wody kolońskiej, który wyjątkowo mi się podobał. Chłopak przeczesał sobie włosy i powiedział:
- Możesz na mnie liczyć, ale nie wiem, czy znam jakiś ekstra patent na wzory, ja nigdy nie miałem z nimi większego problemu.
- Mamy czas do środy, wtedy piszą poprawki. Gdybym tylko miała test...
- Moim zdaniem to oszustwo, a tym nikt daleko nie zachodzi - skomentował przyjaciel. - Jeśli chcesz, możemy zaprosić chłopaków i twoich znajomych i urządzić burzę mózgów. Co ty na to? - spytał, a ja pokiwałam głową.
- Znów mi pomagasz, jesteś jak zbawca - uśmiechnęłam się do niego.
- Zaraz mnie nazwiesz Mesjaszem - odpowiedział i podał mi leżący na stole telefon. - To co, ja polecę po resztę zespołu, a ty zadzwonisz po koleżanki?
- Tylko Meg i Alyssa to ogarniają, przedzwonię jeszcze do Jasona.
- OK, to ja zaraz wracam - rzucił na odchodnym i już pędził do ich willi. Po około pół godzinie w moim salonie zrobiło się tłoczno. Rozłożyliśmy książki, kartki i przybory na podłodze i usiedliśmy na poduszkach, zaczynając pracę. Jason i Liam świetnie tłumaczyli, Zayn liczył jak maszyna, wszystko rozumiałam. Niestety wciąż myliłam wzory, których było kilkadziesiąt. Nie mogłam ich wykuć, w ogóle mi nie wchodziły! Umówiliśmy się na następny dzień, ale nie wierzyłam, że mi się uda. Tuż przed pójściem spać odebrałam telefon od Harry'ego. Nieco zmęczonym głosem odezwałam się:
- Haaalo?
- Przepraszam, że tak późno dzwonię, ale chciałem ci coś powiedzieć. Możesz wyjrzeć przez okno? - powiedział chłopak, a ja podeszłam i odsunęłam zasłonę. Harry stał w swoim pokoju, miał na sobie granatowy szlafrok, pod którym prawdopodobnie nie miał już nic, znając jego przyzwyczajenia XD
- Noo? - lekko ziewnęłam, uśmiechając się do niego. On zobaczył mnie i pomachał, odwzajemniając uśmiech.
- Chcę, żebyś wiedziała, że wierzę w ciebie i w to, że wygryziesz tę oszustkę. Ostatnio nie mieliśmy czasu pogadać, a powinienem jakoś wytłumaczyć ten pocałunek w Sylwestra - widziałam, jak przygryzł wargę i wbił wzrok w podłogę. - On był... no, tego...
- Miły - weszłam mu w słowo, a on podniósł głowę i lekko się uśmiechnął.
- Naprawdę? Sądziłem, że totalnie go zepsułem i tylko narobiłem sobie obciachu - wyznał, rysując jakieś kształty na szybie, chyba był trochę skrępowany.
- Całujesz lepiej, niż myślisz - powiedziałam ze śmiechem. - Jestem zmęczona, pójdę się położyć. Dobranoc, Harry - uśmiechnęłam się słodko i przesłałam mu całusa. Udał, że go złapał i przytknął rękę do ust, puszczając oko. Zaczęłam się śmiać i zasłoniłam zasłonę z powrotem. Zgasiłam światło i jeszcze raz podeszłam do okna, bo zostawiłam na nim telefon. W pokoju Harry'ego paliło się światło, więc doskonale widziałam jego taniec radości. Ten to dopiero jest czuły na komplementy!
- "Albo na tego całusa" - podpowiedział mi wewnętrzny głos.
- O, teraz się odzywasz, a na teście to nie łaska? - powiedziałam sama do siebie i poszłam spać.
Następnego dnia po zajęciach zebraliśmy się u mnie, zamówiłam pizzę i zaczęliśmy ostrą naukę. Wciąż nie wchodziły mi wzory, zaczęłam panikować. Nagle zorientowałam się, że nie ma z nami Nialla. Nie mógł być z Claudią, bo miała sesję.
- Czy ktoś widział Nialla? Nie przyszedł? - spytałam zebranych, którzy również zdębieli. Nie zauważyli wcześniej jego nieobecności. Było koło ósmej, musieliśmy się pożegnać. Kiedy chłopcy szli do siebie, z ich domu wyszedł Niall, trzymając swoją gitarę.
- Eeee? - rzekł Lou, drapiąc się po głowie. Blondyn wszedł do mnie i pociągnął mnie za rękę do salonu na kanapę. Nie wiedziałam, o co mu chodzi.
- Mam genialny sposób, w jaki nauczysz się wszystkich potrzebnych wzorów. Wziąłem melodię z "Up All Night" i cały dzień pisałem dla ciebie piosenkę, w której zamieściłem wszystkie wzory, jakie musisz na jutro umieć. Poćwiczymy ją teraz, w mig ją zapamiętasz. Wiem, jak muzyka do ciebie trafia - powiedział, a ja rzuciłam się mu na szyję i mocno ucałowałam w policzek.
- Chłopie, kocham cię! - krzyknęłam, a on wyszczerzył się.
- Wieeeem - wziął gitarę i zaczął grać. Wsłuchiwałam się w słowa, chłonęłam jej jak gąbka, świetnie wpasowały się w linię melodyczną piosenki. Po chwili już nuciłam, a kilka minut później śpiewałam razem z nim. A to geniusz!
Przyszła środa, wchodziłam do budynku uczelni. Odprowadził mnie Zayn, który podwiózł Meg na jej zajęcia. Powiedział, że poczeka na mnie przed salą, bo chce od razu wiedzieć, jak mi poszło. Nuciłam słowa piosenki Nialla, czując już smak zwycięstwa. Weszłam jeszcze na chwilę do łazienki, żeby poprawić makijaż, trochę się rozmazałam, bo padał deszcz. Zajęło mi to chwilę, zerknęłam na wiszący w toalecie dziewcząt zegar i stwierdziłam, że muszę pruć na salę! Wystrzeliłam jak z procy, na szczęście zdążyłam. Przystąpiłam do rozwiązywania testu poprawkowego. Piosenka okazała się bardzo przydatna, byłam pewna każdego obliczenia. Lexie również szybko pisała, oddałyśmy znów w tym samym czasie nasze kartki. Wyszłam z sali, czekając na wyniki. Nie mogłam nigdzie dopatrzyć się Zayna, pewnie poszedł zobaczyć się z Meg. Profesor zawołał nas z powrotem.
- Nie mam dobrych wieści. Obydwie napisałyście na maksymalną liczbę punktów, nie mogę żadnej osądzić - powiedział, a ja nie wiedziałam, czy się cieszyć z takiego obrotu spraw, czy nie. Lexie założyła ręce i rzekła:
- Mój tatuś jasno wyraził swoje zdanie. Myślę, że może pan profesor ma jedną opcję - oczy jej zabłysły, jakby miała tam sztylety.
- I tą opcją jest pani zawieszenie, panno Bloom - usłyszeliśmy głos, odwróciłam się i zobaczyłam dziekana wraz z Zaynem, który uśmiechnął się do mnie. - Ten młody człowiek pokazał mi zdjęcie, na którym panna Lexie uczy się odpowiedzi z rozwiązanego już testu poprawkowego. Oszukałaś nie tylko obecnego tu profesora, ale i własnego ojca, który powierzył ci klucz do szuflady z testami, wierząc, że weźmiesz pusty arkusz. Oczywiście egzamin masz niezaliczony i zostajesz ukarana dwutygodniowym zawieszeniem. A co do panny Whister, bardzo przepraszamy za zaistniałą sytuację. Dopilnuję, by wpisany został lepszy wynik - powiedział, a ja rozpromieniłam się. Podziękowałam uprzejmie i wyszłam z sali, by uściskać Zayna.
- Przypadkowo zauważyłem ją i zrobiłem zdjęcie, cieszę się, że mogłem pomóc.
- Jesteś wspaniały. I rozwaliłam ci fryzurę - uśmiechnęłam się,a on zrobił sobie jeszcze większy nieogar na głowie.
- Taka moda. Chodź, powiemy chłopakom - poszliśmy do naszych samochodów i pojechaliśmy, przed domem powitali nas chłopcy. Uściskałam każdego po kolei, dziękując. Harry dostał buziaka w policzek.
- Za twoje duchowe wsparcie - wyjaśniłam, a on puścił mi oko.
- W końcu chodziło o twoją edukację... no i w ogóle o ciebie - mruknął, uśmiechając się nieśmiało. Reszta mu zawtórowała, więc pomyślałam, że (może mimo chęci Harry'ego) to nie było zbyt osobiste wyznanie. Odniosłam takie dziwne wrażenie, że każdy potencjalnie romantyczny moment zostaje idealnie zburzony, bo ciągle ktoś przeszkadza. Ja to po prostu mam taki fart do miłości, że niesamowite! -.- Kiedy kładłam się do łóżka porozmyślałam nieco i stwierdziłam, że w sumie to był szczęśliwy dzień: zdałam egzamin z najlepszym wynikiem, stawiłam czoła Lexie i wyjaśniłam sprawy z Harrym, więc nie powinno już być tej niezręczności między nami.

- Czyli jest dobrze... - szepnęłam, ale wtedy do głowy przyszła mi myśl, której nie powinnam wypowiadać. Nie wiem, jak to działa, ale czasem potrafię przewidzieć przyszłość, bo mam to swoje "przeczucie". Oby tym razem się myliło... bo inaczej czekają mnie niemiłe przygody. *

Jest i rozdział 15. Uff. Komentujcie ^^   *wersja poprawiona

17 komentarzy:

  1. Mahahah. Fajny ^^

    Lexie - czarny charakterek ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam, że nie napisałam pod rozdziałem niczego dłuższego, ale było późno i tata kazał mi wyłączyć komputer -.- Chciałam Wam serdecznie podziękować za to, że czytacie, komentujecie i za Wasze miłe słowa. Zbliżamy się do 10 000 wejść, po prostu kocham Was za to. Wznowiłam ankietę, jakbyście pozmieniały zdania. I tak się zastanawiam... czy ja już nie ustanowiłam rekordu w singlowaniu głównej bohaterki? ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny! Czekam na ciąg dalszy!

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz talent do pisania. Podoba mi się twoja opowieść :D Tak Monica troszkę za długo jest Singielką, związek Zayna (Taki mam pomysł głupi) mógł by się rozpaść czy coś bo moim zdaniem jest nudnyy xD A Jeśli chodzi o Monicę to najchętniej sparowała bym ją z Louisem bo on jest taki szalony co doskonale pasuję do bohaterki.
    Dziękuję za uwagę i pozdrawiam :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Zgadzam się z Zuzanna... ;) Monica powinna być z Louisem. Pasują do siebie <33 No i oczywiście świetny rozdział :DD

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow, ale się wciągnęłam *,* Głupia dziewucha z tej Lexie, ale najważniejsze jest to, że nasza główna bohaterka się nie dała i dzięki przyjaciołom udało jej się wyjść z tego cało :) Poza tym wątek z Harry'm.. No, no :) Robi się coraz ciekawiej. [help-me-see]

    OdpowiedzUsuń
  7. monica ma byc z harrym , albo mam lepszy pomysl moga sie nia dzielic ( harry i louis ) ale cos im nie wyjdzie z tym dzieleniem i bedzie monica z harrym :D napisałam przed chwila zdanie bez sensu ale co tam :P

    OdpowiedzUsuń
  8. Zuzanno, co do związku Meg i Zayna, to raczej "czy coś" ;D A Monica powinna być z: zapominacie, że są jeszcze Jason i Liam ^^ kto wie...
    a, tak. JA!

    OdpowiedzUsuń
  9. świeetne! ; *
    zapraszam do siebie:

    http://lowe1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja bym wolała żeby Monicka była z Harrym. Co do Liama to sama sie zastanawiałam czy nie zrobisz nam nazłość i Monica będzię z Liamem. Ale oni mi do siebie nie pasują.

    OdpowiedzUsuń
  11. ZAJEBISTY ROZDZIAŁ ! ;D
    bardzo fajnie piszesz, już nie mogę doczekać się następnego rozdziału ;>
    zapraszam do mnie :)
    http://livingdreamwith1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. No, no, szacun za ten rozdział :D
    I w ogóle za całą historię :P
    Jesteś super, że dodajesz takie czaderskie opowiadanko <3
    Powodzenia w dalszym tworzeniu :D Czekam na następny :*
    ~Anita~ :))

    OdpowiedzUsuń
  13. Mahahahah . Jak zwykle świetny..
    http://one-direction-bejbe.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetnie pisze ;3
    Myślę, że Monica powinna być z Louisem,
    ponieważ najbardziej do siebie pasują . ^^ .

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetny rozdział. Z niecierpliwością czekam na następny :D
    zapraszam : http://someone-stole-my-heart.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Hej :)
    W dwa dni przeczytałam wszystkie rozdziały...
    Nie chciałbym Cię w jaki kolwiek sposób urazić ale chciałbym wyrazić swoje zdanie....
    Czytają to doszła że jesteś nastolatką (13-15 lat ;P), ponieważ niektóre momenty były dziecinne i mało realistyczne...
    Naprawdę bardzo dobrze piszesz lecz czegoś mi w tym brakuje....Np. prawdziwych erotycznych wątków itd. Uwierz mi że młodzież w wieku 18-20 robi dużoooo rożnych rzeczy które można opisać w ciekawy sposób :)
    Tworzysz coś fajnego z niczego lecz może to być jeszcze lepsze ;))
    Oferuje swoją pomoc jeśli tylko chcesz ;DD

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetny rozdział ;D
    A ja powiem że pobiłam Biedroneczkę ;D bo przeczytała wszystkie twoje rozdziały w około 2-3 godziny ;P
    Napisz jak najszybciej kolejny rozdział
    Przy okazji zapraszam na mojego bloga - niedawno zaczęłam pisać
    http://opowiadania-o-one-direction.blogspot.com/
    Pozdrawiam i życzę duuużo weny <3

    OdpowiedzUsuń