środa, 28 grudnia 2011

Rozdział 8

Popołudnie minęło spokojnie, chociaż zdziwiłam się, że Niall nie przyszedł. Nie wiem, jaki kit wciskał reszcie zespołu, ale jakoś im tłumaczył swoje codzienne wizyty w moim domu. Z gitarą, która przecież służy do jednego. A mimo wszystko nie byłam wypytywana o cel naszych spotkań. Niby nie mają przed sobą tajemnic, a ten stan trwa już prawie półtora tygodnia. Postanowiłam nie tracić czasu i zabrałam się za zadaną pracę. Tradycyjnie długaśne wypracowanie dla profka od łaciny, trochę obliczeń na zajęcia z ekonomii (błogosławiłam mój nowy kalkulator), wreszcie kontrola następnych Timesów. Z kancelarii nikt się nie odzywał, ale wszystko było w idealnym porządku. Królowa poleciła nas ważnym osobistościom państwowym i spraw przybywało. Daliśmy jednak szansę nowo przyjętym stażystom i pozwoliliśmy im przejąć zlecenia. Zbliżała się siódma wieczorem, zrobiłam kolację, którą zjadłam w samotności, okropnie się nudząc. Sprawdzałam co chwilę telefon i mail, ale nikt mi nic nie przysłał. Claire miała randkę z Mikiem, Jason wieczorne zajęcia, Meg nie odbierała (jak zwykle), a do Alyssy i Brittany zapomniałam zapisać nr. Położyłam się na sofie, chcąc włączyć telewizor. Nawet nie zdążyłam wziąć pilota, a już usłyszałam nerwowe pukanie, nawet można powiedzieć: walenie do drzwi. Otworzyłam, stając na wprost zdenerwowanego Louisa.
- Monica, bardzo cię przepraszamy, że się nie odzywaliśmy, ale nie wiedzieliśmy, że to się stanie, to znaczy wiedzieliśmy, że może się stać, ale nie byliśmy pewni, nie chcieliśmy cię martwić.. - Louis mówił szybko, niewyraźnie, nawet nie biorąc kolejnego wdechu. Złapałam go za głowę i zobaczyłam przerażone spojrzenie.
- Louis, uspokój się, co się stało? Powoli mi wytłumacz, bo niewiele zrozumiałam z tego, co powiedziałeś przed chwilą. - Chłopak trochę się opanował, wciąż jednak wyglądał na zafrasowanego.
- Harry zachorował, jest z nim bardzo źle, ale nie chce jechać do szpitala, bo boi się ataku fanek.. pomóż nam, nie wiemy, co robić! - potrząsnął mną Lou. Nie pytając o nic więcej poszliśmy do mojego pokoju, skąd wyjęłam z szafy walizkę i zapakowałam do niej wszystkie potrzebne rzeczy. Miałam przeczucie, że długo u nich pobędę.
Gdy weszłam do pokoju Harry'ego i go zobaczyłam, coś we mnie pękło. Leżał, mocno rozpalony gorączką, na rękach miał dziwną wysypkę, a oczy zaczerwienione. Chciał się przywitać, ale zamiast tego mocno zakaszlał, strasznie świszcząc. Obok niego siedział blady Liam, Zayn chodził po całym pokoju jak nawiedzony, a Niall objął mnie i zażartował:
- Dziękuję, że przyszłaś, aniele stróżu. - nie miałam siły się zaśmiać. Powoli usiadłam na łóżku, obok Harry'ego. Nie byłam pewna, czy mnie poznał, chociaż lekko się do mnie uśmiechnął.
- Co to za choroba? - spytałam. - Nie wygląda mi na zwykłą grypę.
- W tym problem. - odparł Liam, zaciskając pięści. - Objawy do niczego nie pasują, obdzwoniłem znajomych lekarzy.
- Claire jest na trzecim roku, właśnie teraz uczą się o rzadkich lub zmutowanych wirusach, mogę do niej zadzwonić. - powiedziałam. Chłopcy przyznali mi rację, po chwili relacjonowałam wszystko Claire, starając się nie pominąć żadnego szczegółu.
- To, co ci teraz powiem, może ci się nie spodobać. Jesteś tam z nim? - usłyszałam w słuchawce. Przytaknęłam.
- Objawy są charakterystyczne dla bardzo rzadkiego i niezwykle zaraźliwego wirusa - tu podała długą łacińską nazwę - prawdopodobnie już jesteś zainfekowana. Czy inni chłopcy się źle czują?
- Nie wydaje mi się.. - odpowiedziałam, blednąc.
- No to zaraz zaczną. Prawdopodobieństwo, że posiadają przeciwciała jest znikome. Przyślę do was kogoś z laboratorium, tymczasem postaraj się zbić Harry'emu gorączkę. Mogę się mylić, lepiej sprawdzić. Bo jeśli mam rację.. - urwała.
- Co takiego? Claire, co się z nim stanie?
- Jeśli jego organizm jest bardzo słaby i nie wytwarza żadnych przeciwciał, Harry może umrzeć. - zachwiałam się, poleciały mi łzy. Niall podtrzymał mnie, również pobladł.
- Musimy w takim razie pojechać do szpitala! - wykrzyknęłam.
- Przykro mi, ale jeśli to ten wirus, nie wolno wam nawet wystawić nosa na zewnątrz. Przed laty ta choroba wybiła całe plemię we Wschodniej Afryce. Na razie nie wychodźcie, czekajcie na pielęgniarkę. Za parę godzin poznacie wyniki testów, ewentualnie zostaniecie poddani kwarantannie.
- Co?? Claire, nie rozłączaj się! Claire.. - odłożyłam telefon. Spojrzałam na chłopaków i dałam im znak, żebyśmy przeszli do innego pomieszczenia. Gdy powtórzyłam im rozmowę, Louis wybiegł na strych, Liam ukrył twarz w dłoniach, Zayn cały się trząsł, a Niall pobladł jeszcze bardziej. Mieli przed sobą zadanie utrzymać Harry'ego przy życiu.. to była jakaś abstrakcja, nie wierzyłam, że to się dzieje. Zrobiliśmy masę zimnych okładów, bez przerwy kładłam je rozpalonemu chłopakowi na czoło, zerkając na termometr. 39 stopni.. niedobrze. Harry przestał kontaktować, bredził. Spojrzałam na Nialla i przeraziłam się. Na jego rękach ukazała się wysypka. Zmierzyłam mu temperaturę, 37.9, szybko rosła. Mówił, że nic mu nie jest, ale kazałam chłopakom naszykować mu posłanie obok Harry'ego (Bogu dzięki miał ogromne łóżko). On chciał jednak stać i czuwać przy przyjacielu. Potem wszyscy oddaliśmy krew do badań i czekaliśmy na wyniki. Zadzwonił telefon. Wszyscy zebrali się wokół mnie. Podniosłam słuchawkę do ucha.
- Przykro mi. - powiedziała grobowym głosem moja przyjaciółka. - od chwili obecnej macie surowy zakaz wychodzenia z domu, rząd brytyjski jest poinformowany o kwarantannie. Królowa przesyła kondolencje. Mam nadzieję, że nie są jeszcze konieczne..
- Boże, Claire, nie wywołuj wilka z lasu! - ochrzaniłam ją. - Co ci się tak śpieszy, żeby wysłać Harry'ego na tamten świat??
- Ja tylko poinformowałam cię o takim zagrożeniu. Na tę chorobę nie ma lekarstwa, trzeba czekać i zbijać gorączkę. Może to trwać nawet tydzień, potem pacjent albo zdrowieje, albo..
- Nie kończ. Dobrze, że zrobiłam kurs medyczny, bo Niall też ma objawy. Będę na bieżąco cię informować. - nacisnęłam czerwoną słuchawkę.
- Przecież nic mi nie dolega! - krzyknął Niall i nagle z jękiem osunął się na podłogę. Zemdlał, gorączka zaczęła mu się podnosić. Położyliśmy go obok drugiego chorego, Zayn starał się go ocucić. Usiadłam na łóżku między Harrym i Niallem, zmieniając im okłady. Niall odzyskał przytomność. Miał kaszel, ale jego stan był znacznie lepszy, niż stan zielonookiego chłopaka. W międzyczasie także Liam i Zayn zaczęli odczuwać skutki wirusa. Biegałam z Louisem (który jako jedyny jeszcze nie zachorował) od pokoju do pokoju, zmienialiśmy zimne okłady, przynosiliśmy picie. Minęła kolejna noc, w ogóle nie spałam. Harry wciąż miał silną gorączkę, chociaż na chwilę udało mi się ją zbić do 38 stopni. Niall nieźle się trzymał, zasnął. Położyłam się z drugiej strony obok Harry'ego, mając nadzieję, że moje chłodne z natury ciało trochę mu ulży. Objęłam go wpół, czując bijące gorąco. Otworzył oczy, chyba wreszcie mnie rozpoznał.
- Monica? To ty? - powiedział słabym głosem. Przytknęłam mu palec do ust.
- Nie mów nic, nie marnuj sił. Wszystko będzie dobrze, trzymaj się. - Pogładził mnie po policzku, nawet się uśmiechnął, ukazując szereg białych zębów.
- Dziękuję, jesteś.. kochana. - wyszeptał, po czym znów zamknął oczy. Po 20 minutach stwierdziłam, że już go sobą nie ochłodzę. Skontrolowałam stan pozostałych członków zespołu i poszłam na górę, do pokoju Louisa. Był równie zmęczony, co ja, ale nic mu nie dolegało. Wyglądało na to, że akurat my (bo ja też byłam zdrowa) mamy te dobre przeciwciała. Dzięki temu mogliśmy zaopiekować się resztą.
- Lou, dajesz radę? Powinieneś się przespać.. - usiadłam obok niego. Na jego wygodnym materacu naraz mnie znużyło, ale starałam się ukryć zmęczenie.
- To raczej ty powinnaś.. jak jeszcze ty się rozłożysz, to ja nie wiem, jak sam sobie poradzę z wami wszystkimi. - odparł, patrząc na mnie smutno.
- Stan Harry'ego jest stabilny, reszta też spokojnie śpi. Możemy się położyć na chwilę. - Louis uśmiechnął się.
- Znowu będziemy spać razem. - raczej stwierdził, niż zapytał. Spoczęliśmy w jego pachnącej pościeli. Nawet nie pytając przytuliłam się do niego, pozwalając mu mocno się we mnie wtulić. Przeczesywał palcami moje włosy, pocałował w szyję (co on miał z tą moją szyją? XD) i życzył spokojnej nocy. Trudno było życzyć dobrej.. Obudziły nas krzyki z piętra niżej.
- Monica!! Louis!! Pomocy! - darł się Niall. Poderwaliśmy się z łóżka i wpadliśmy jak burza do pokoju. Niall potrząsał Harrym, który się nie ruszał.
- Mówił coś do mnie, nagle urwał i zemdlał! On nie oddycha! NIE ODDYCHA! - krzyczał chłopak, kaszląc i krztusząc się. Louis rzucił się na ciało Harry'ego i też zaczął je trząść.
- Stary! Nie rób mi tego! - scena jak z horroru. Liam i Zayn, którym łzy ciekły strumieniami, odciągali kolegów od Harry'ego. Nie mogłam na to dłużej patrzeć. Wiedziałam, co zrobić.
- Zabierzcie ich i dajcie mi do niego dojśc! - rozkazałam Liamowi i Zaynowi. Podbiegłam do Harry'ego, szybkim ruchem rozerwałam mu koszulę. Zaczęłam rytmicznie uciskać jego klatkę piersiową, odliczając. Ujęłam jego twarz, odchyliłam do tyłu, zatkałam mu nos i objęłam swoimi ustami jego rozpalone gorączką wargi. Wdmuchnęłam w chłopaka całe powietrze, jakie miałam w płucach, obserwując, jak jego klatka się podnosi. Zakręciło mi się w głowie, ale kontynuowałam reanimację. Liam badał puls, mówiąc "no dalej, Harry, proszę!". Po minucie, która trwała jak godzina, przez głowę przeszła mi myśl, że straciliśmy go. Wtem Liam wrzasnął:
- Jest puls! - a pierś Harry'ego podniosła się już bez mojej pomocy. Odetchnęłam z ulgą, przytulając stojącego najbliżej Lou. Zaczęłam płakać. Po kilku godzinach Harry odzyskał świadomość. Akurat zmieniałam mu okład. Pomyśleć, że przez to wszystko kompletnie zapomniałam, że kilka godzin temu moje usta dotknęły jego usta kilka razy? Chyba nie można tego uznać za pocałunek..
- Harry, jak się czujesz? Wystraszyłeś nas. - spytałam, patrząc mu w oczy. Były takie zmęczone..
- Podsłuchałem chłopaków, wiem, co się stało. I wiem, co dla mnie zrobiłaś. - powiedział, próbując się podnieść. Powstrzymałam go, kładąc mu rękę na torsie. Zarumieniłam się.
- Każdy zrobiłby to samo na moim miejscu. Poza tym nie mogłam.. nie mogliśmy cię stracić. - odparłam, a po moim policzku pociekła kolejna tego dnia łza. Chłopak otarł ją dłonią. Przytuliłam się do niego i złożyłam na jego policzku kilka delikatnych całusów. Tak się cieszyłam, że go uratowałam. Nie mogłabym sobie wybaczyć, gdyby...
- Jednak to ty mnie przywróciłaś do żywych. Będę ci dozgonnie wdzięczny. Nie, chyba zacznę unikać używania słowa "zgon". - zaśmiałam się i długo jeszcze leżałam w objęciach Harry'ego. Nie chciał mnie puścić, mówił, że jak na razie to jedyny sposób, by mógł mi podziękować. Ułożyłam się więc między nim i Niallem, który trzymał moją rękę i powtarzał, że teraz jestem pełnoprawnym aniołem. Obok nas położyli się pozostali i ostatnią noc spędziłam: z prawej strony w objęciach Harry'ego, z lewej przytulona przez Lou, trzymająca rękę Nialla, głaskana po głowie przez Liama i wsłuchująca się w cichy śpiew Zayna. Gdyby moi rodzice to widzieli.. ;D
Dom chłopaków opuściłam równo po tygodniu, na szczęście nie straciłam zajęć, bo okazało się, że wszyscy profesorowie zachorowali na grypę! Będąc w domu cały czas miałam przed oczami Nialla potrząsającego bezwładne ciało Harry'ego. Jednak, gdy zasnęłam, czułam na sobie spokojny oddech i silne ramię Louisa. Te wspólne noce zachwiały mi wyobraźnię!


Jakie wrażenia po tym rozdziale? Wzbudził w was emocje? Komentujcie, ściskam ^^

P.S. Mam ważną wiadomość: w najbliższych dniach nie dodam następnego rozdziału, bo mam mnóstwo roboty na konkurs pisarski.

16 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Zgadzam się.! Kocham twój blog!!!!!!!!! ♥♥♥

      Usuń
  2. Omg, wiesz co, jak mogłaś! Ja normalnie myślałam, że po prostu będzie jakaś masakra. Boze święty, czytam i czytam i kurde, no! Wzbdził emocje? Nie wiem jak w innych, ale moje emocje wybuchnęły jak wulkan. [ http://i-will-be-here-by-your-side.blog.onet.pl/ ]
    ~Cappy

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham Cię !!!
    Wiesz co ja czuję jak czytam że następny będzie dopiero za jakiś czas ?!
    Takie : " Nieeeeeeeeeeeeeeeeeee !!!!!!!! " , tylko 100 razy głośniejsze !
    Czekaam...

    OdpowiedzUsuń
  4. Matko dziewczyno. Poryczałam sie kiedy Harry zemdlał. Mam nadzieję, że będzie z nimi dobrze. Wydaje mi sie, że to najlepszy twój rozdział. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Super :) Aż się poryczałam :(
    Jak masz czas to wpadni ; http://nanana99.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow! Już myślałam że Harry ... no wiesz... umrze. Naprawdę interesujący rozdział! Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy!

    OdpowiedzUsuń
  7. Czy wzbudziły emocje ?! I to jeszcze jakie ! To zdecydowanie twój najlepszy rozdział, gratuluję talentu.

    OdpowiedzUsuń
  8. Już prawie dziewczyno do zawału mnie doprowadziłaś . Już myślałam że harry = zgon . Dobrze że tak nie było :) . Ale bardzo mało ludzi przejeło się tym że oni mogli umrzeć , żadnych lekarzy ani nic , ale i tak bardzo fajny rozdział.
    Gratulacje. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem pod wrażeniem. Tak mi ręce drgają, że ledwo piszę. Idealnie to wymyśliłaś. Było dużo grozy, ale teraz wszystko będzie w porządku, prawda? Cudowny, najlepszy rozdział! [help-me-see]

    OdpowiedzUsuń
  10. Jejku ! Pełne wrażeń i emocji, zresztą, jak każdy rozdział ;) ~ Klaudia ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Teraz ja Ci spamuję XD http://onedirectionzuzan.blogspot.com/ - podobno zabawne XD

    OdpowiedzUsuń
  12. Kur*a ale zajebiste!Masz pojęcie jak się trzęsłam z emocji?Jesteś Epicka!

    OdpowiedzUsuń
  13. Jprdl myślałam że Harry umrze !
    Jak to dobrze ze nie umarł

    OdpowiedzUsuń
  14. Ze mną jest chyba coś nie tak O_o zamiast się przejąc, że są chorzy zaczęłam się śmiać o_O I to nie pierwszy raz przy takich scenach - gdy moje koleżanki się wzruszają albo boją, ja pokładam się ze śmiechu. Powinnam iść się leczyć? Super rozdział. zapraszam do mnie: hattp://manniaa.pinger.pl/

    OdpowiedzUsuń
  15. mój boże. to jest genialne < 33

    OdpowiedzUsuń