sobota, 31 grudnia 2011

Rozdział 10

Mówiąc językiem mojego kuzyna: pościel ze zdjęciem chłopaków gówno dała. Wstawałam, robiłam sobie śniadanie, szłam na uczelnię, wracałam, robiłam lekcje, kontrolowałam Timesy, nudziłam się. Kiedy wyjechali, czułam w sobie straszliwą pustkę. Jasne, spotykałam się z Meg, Jasonem, Claire, Mikiem, Alyssą i Brittany, ale to nie było to samo. Rozumiała mnie tylko Meg, która ostatnio za namową Zayna poznała resztę zespołu i spędzała z nimi wspólnie czas. Brakowało nam rechotu Nialla, żartów Lou, reakcji Liama na te żarty, uśmiechu Harry'ego... no dobra, to ostatnie to tylko moje zdanie, ale komu nie brakowałoby tych pięknych zębów? ;D Wieczorami snułam się bez celu po domu, normalnie grałabym wtedy na gitarze z Niallem, ale mój samozwańczy brat był w Mullingar z rodziną. Codziennie dostawałam od chłopaków smsy i maile, że tęsknią, próbowali się łączyć ze mną przez Skype, ale były zakłócenia. Pewnego dnia, gdy sprzątałam ganek, na mój policzek spadł mały płatek śniegu. Kilka dni przed świętami zaczęło sypać, wkrótce cały Londyn okrył się prześliczną, białą pierzynką. Jeśli myślicie, że miałam spędzić te święta sama ze sobą, to jesteście w błędzie. Przyjechali moi rodzice z młodszym bratem, pięcioletnim Matthew, który był u mnie zawsze na pierwszym miejscu, choć nierzadko wkurzał mnie i to porządnie. Sama za to przygotowałam Wigilię. Chłopcy już dawno zauważyli, że mam tę samą skłonność, co Harry: wywalam wszystkich z kuchni, w obawie, że zepsują mi jedzenie. Harry był w zasadzie jedyną osobą, której umiejętnościom kulinarnym ufałam (on sądził podobnie), więc tylko siebie nawzajem tolerowaliśmy w tym świętym miejscu, resztę odprawiając słowami "wynocha z mojej kuchni!!"
24 grudnia zasiadłam do Wieczerzy z rodzicami i Matthew. Podzieliliśmy się opłatkiem, mama się popłakała ze wzruszenia, brat strzelił się rączką w czoło i powiedział, że on z nas nie może ^^ Najedliśmy się, poszliśmy sobie na pasterkę, przemarzliśmy do szpiku kości. Następny dzień rozpoczęliśmy od rozpakowywania prezentów. Kupiłam bratu konsolę i kilka gier oraz iPoda, świecącego robota i jakiś tam tor do samochodzików Hot Wheels. W tym roku chciałam go hojnie obdarować, ponieważ w poprzednich latach moje prezenty były dość słabe, bo oszczędzałam na dom. Teraz, gdy mi się powodziło, mogłam kupić rodzinie najlepsze podarki na świecie. Tata dostał nową wiertarkę, wielofunkcyjny scyzoryk, szpanerski zegarek i spinki do mankietów, z których się śmiał (nie mam pojęcia, dlaczego XD), mama perfumy, płytę "Up All Night" (to dziwne, ale jest ich fanką), torebkę i podręcznik do nauki jazdy. Od dawna mówiła, że chce w końcu usiąść za kółkiem. Ja dostałam nowego laptopa od taty, piękną kopertówkę od mamy i słone cukierki od Matthew, który powiedział, żebym używała ich mądrze. Przyszedł wieczór, oglądałam w salonie telewizję. Nagle podeszła do mnie mama.
- Monica, jeszcze siedzisz? Powinnaś już być spakowana, a nawet nie zaczęłaś. - spojrzałam na nią głupio.

- Eee? Gdzie pakować?
- Jerry! Czemu ona nic nie wie? - krzyknęła mama w stronę schodów. Tata wychylił się.
- Ty miałaś jej powiedzieć.
- Mówiłam, żebyś ty to zrobił. Tobie coś kazać - westchnęła mama. Wciąż nie wiedziałam, o co im chodzi, więc spytałam.
- Ciotka Willow zaprosiła nas na kilka dni i na Sylwestra do siebie. Pamiętasz chyba ciotkę Willow? - odpowiedziała mama.
- Nie bardzo... to jakaś żona kuzyna taty, co nie? - spytałam.

- Tak, zgadza się. Mieszka w Doncaster, zadzwoniła tydzień temu..
- Zaraz. co? - przerwałam jej. - Jedziemy do Doncaster? Kiedy?
- Jutro, z samego rana. Co się tak nagle ucieszyłaś? - odpowiedziała mama, patrząc na mój zaciesz.
- Yyy... eeee... bo słyszałam, że yyy... mają tam dobry eee... śnieg? - wystękałam, żałując, że nie wymyśliłam niczego lepszego. Mama uśmiechnęła się.
- Udam, że ci wierzę. Choć tak naprawdę wiem, co, a raczej kogo masz na myśli, mówiąc o Doncaster - rozwaliła mnie odpowiedzią i poszła pomóc Matthew, który mocował się z walizką. Natychmiast porwałam telefon i wykręciłam numer Louisa.
- Lou? Nie zgadniesz! Przyjeżdżam jutro do Doncaster! - niemal krzyknęłam, po czym odsunęłam telefon od ucha, gdy mój rozmówca zaczął wyć z zachwytu. Pomyśleć, że tego też mi brakowało..
Podjechaliśmy pod dom ciotki Willow w porze obiadowej. Wyszła, a raczej wytoczyła się z domu, a mi wreszcie przypomniało się, gdzie ją ostatni raz widziałam. To było na trzecich urodzinach Caiusa, zjechała się cała rodzina. Ciotka zorganizowała karaoke i zaprosiła wszystkich sąsiadów. Szkoda tylko, że słoń nadepnął jej na ucho... tak, tego nie dało się zapomnieć. Uścisnęła nas na powitanie, niemal łamiąc na pół Matthew, który zaatakowany jej biustem nie mógł się wyrwać. Ciotka Willow była łudząco podobna do filmowej Big Mamy, tylko była prawdziwą kobietą. Zawsze śmiałam się, bo jej mąż, wujek George był drobny i niski. Jedliśmy obiad, gdy do drzwi ktoś zapukał. Otworzyłam i znalazłam się w objęciach Louisa, ku zdziwieniu całej rodziny. Mój tata wyglądał, jakby chciał kogoś zamordować, ale nieustraszony suberbohater Tomlinson ;D ukłonił się nisko i spytał:
- Wasza Wysokość, czy mogę porwać na kilka godzin tę oto niewiastę? Zapraszam ją także na Sylwestra, o ile nie ma Pan nic przeciwko. - rozbawiony tym tata odparł:
- Zezwalam, rycerzu. Opiekuj się nią, bo poznasz mój gniew! - zażartował. Lou ponownie się ukłonił, niemal dotykając nosem ziemi.
- Pańskie życzenie jest dla mnie rozkazem - powiedział, po czym na rękach wyniósł mnie z domu. Kiedy jednak wywalił się na śliskiej nawierzchni stwierdził, że sama umiem chodzić i on mnie nigdzie nie będzie niósł. Poszliśmy do jego domu, przedstawił mnie rodzinie, Felicity stwierdziła, że jestem ładna, ale to ona jest dla brata najważniejsza. W jego pokoju omawialiśmy plan imprezy: jego rodzice wychodzą do znajomych, a siostry do koleżanek, więc chata wolna. Louis zaprosił znajomych i powiedział, ze pierwszy, specjalny gość przyjedzie już dzisiaj. Nie chciał mi powiedzieć, kto to, więc niecierpliwiłam się jeszcze bardziej. Siedzieliśmy na łóżku, nagle otworzyły się drzwi i stanął w nich... Harry. Razem z Lou rzuciliśmy się na niego. Harry przekonał rodziców, żeby pozwolili mu spędzić Sylwestra w Doncaster. Spojrzał na mnie z niedowierzaniem, okazało się, że Louis nic mu nie powiedział.
- Ale macie miny - skomentował Lou. - Będziecie mieli jeszcze zabawniejsze, jak zobaczycie, co przygotowałem na imprezę... - zatarł ręce, a ja zaczęłam mieć przeczucie, że to będzie najdzikszy Sylwester w moim życiu.
Punktualnie o 19.30 w pustym domu Louisa zjawili się jego kumple. Próbowałam spamiętać imiona: Bradley, Lydia, Sophie, Elena, Katy, Claudia, Jeremy, Marcus. Chyba ^^ Zrobiliśmy z Harrym mnóstwo przekąsek, Jeremy przyniósł piwo i szampana, Claudia zrobioną przez siebie pizzę, Brad płyty z muzyką.
- To co będziemy robić? - zapytałam Lou. Ten uśmiechnął się podejrzanie i powiedział:
- Będziemy robić różne śmieszne i nieprzyzwoite rzeczy, żebyśmy zaczęli ostatni w dziejach Ziemi rok z najlepszymi wspomnieniami! - podbiegł do wieży, włączył muzykę, podgłośnił i zaczął tańczyć jakiś taniec-połamaniec z kijem od szczotki.
- Szampańska zabawa - mruknęłam i dołączyłam się. Po godzinie zaczęło się robić luźniej, znajomi Lou okazali się zabawnymi ludźmi. Marcus zaproponował, żebyśmy zagrali w "prawdę czy wyzwanie". Harry od razu poprosił:
- Ale nie pytajmy o to, czy ktoś się w kimś zakochał, bo to bardzo prywatne, ok?
- Dobra, ale coś za coś - powiedział Louis. - możemy dawać mega idiotyczne wyzwania. Bez tabu. - ze śmiechem zgodziliśmy się, w końcu to miała być niezapomniana noc. Po chwili owijałam papierem toaletowym krzaki sąsiada Lou, śmiałam się z Brada, który musiał zatańczyć na stole i zrobić striptiz, pomagałam Harry'emu wbić się w skąpy kostium króliczka, żeby później nabijać się z niego, gdy ten biegł ulicą i gorszył przechodniów. Potem Louis kazał wszystkim chłopakom zdjąć koszule, sam również to zrobił. Oblał ich nagie torsy miodem i bitą śmietaną i kazał dziewczynom losować, z którego chłopaka będzie zlizywać na czas słodką polewę. Ze śmiechem wyciągnęłyśmy z miski karteczki. Otworzyłam swoją i przeczytałam: HARRY. Ale numer, co by powiedzieli na uczelni, gdyby dowiedzieli się, że lizałam nagie ciało Harry'ego Stylesa. Znowu los mnie z nim zderzył ;D Po sygnale dziewczyny ruszyły do "pracy". Muszę powiedzieć, że zlizywanie miodu i bitej śmietany z kaloryfera Harry'ego było jedną z najprzyjemniejszych rzeczy, jakie robiłam w 2011 roku ^^. Śmiał się, ale spalił buraka. Podobnie, jak reszta chłopców, którym najwyraźniej spodobała się ta niegrzeczna zabawa. Wygrał zespół Elena-Jeremy, dziewczyna zachłannie wciągnęła wszystko, co znalazła na jego klacie <hahahah>.
- Hej, zagrajmy w butelkę, dobra? Tylko na pocałunki w usta, żeby było pikantnie - powiedziała Katy. Przystaliśmy na tę propozycję, Claudia wzięła ze stołu butlę szampana i zakręciła pierwsza. Padło na Bradleya. Dał jej słodkiego całusa, w ogóle nie wstydził się. Potem wylosował Elenę, również ją obdarzył pocałunkiem. Ona wylosowała Lou, ale śmiała się i niechcący go ugryzła ;D On zakręcił, po chwili szyjka butelki zatrzymała się na Harrym. Wybuchnęliśmy śmiechem, chłopcy nie chcieli tego zrobić. Zakręciłam więc ja i wylosowałam Lydię. Ona uśmiechnęła się i szepnęła mi swój plan. Potem oznajmiła:
- Pocałujemy się, jeśli Louis przeliże się z Harrym. Skoro gramy na serio, mają to być namiętne pocałunki, a nie jakieś tam cmoki.
- Dalej, czego się nie robi, żeby zobaczyć całujące się laski?? - zachęcał Jeremy. Wtórowała mu reszta.
- No dooobra, skoro chcecie... - powiedział niechętnie, ale z uśmiechem Harry. - Na co czekacie dziewczyny, do roboty! - Po czym przysunął nas bliżej.
- Żyje się raz - rzekłam i zaczęłyśmy się całować. Odmierzali nam czas, my śmiałyśmy się, ale nie przerywałyśmy. Odkleiłyśmy się od siebie po 30 sekundach.
- Jak było? - spytał Marcus.
- Było... smacznie! - odparłam z uśmiechem. - Lydia ma błyszczyk o smaku truskawki.
- Mogę ci pożyczyć, tylko nie zjedz całego! - powiedziała dziewczyna. Louis zaczął nucić "I kissed a girl", a nam przypomniało się, że ma coś do zrobienia.
- No, chłopaki, teraz wasza kolej! Ma być ostro - nakazała Sophie. Harry i Lou spojrzeli po sobie.
- Ooo stary, to będzie chore - powiedział Louis i zaczął namiętnie całować przyjaciela. Wyglądało to dziwnie, ale krzyczeliśmy: "Gorzko! Gorzko!". Gdy skończyli, Harry miał dziwny wyraz twarzy.
- No i? Fajnie było? - zapytaliśmy.
- Nie chcę, żeby to dziwnie zabrzmiało, ale Louis świetnie całuje! - odpowiedział Harry. Uśmiechnęłam się.
- Za to on całuje jak amator - skomentował Lou, wpychając w siebie sałatkę. Zaśmialiśmy się, Harry udał, że się obraził. Zakręcił. Zgadnijcie, na kogo padło? Brawo, uznanie. Na mnie. Spojrzałam mu w oczy, zastanawiałam się, jak szybko to pójdzie. On jednak powiedział:
- Dobra, ja chcę to zrobić porządnie. W końcu pocałunki to nie tylko zabawa - pozytywnie mnie zatkało. Mieliśmy już zacząć, ale Lou krzyknął:
- Zaczyna się odliczanie! - i musieliśmy wybiec na taras z tyłu.
- Wciąż musimy coś zrobić - powiedział cicho Harry. Reszta krzyczała: 10! 9! 8! 7!... przysunął mnie do siebie. 6! 5! 4! 3! 2!
- Szczęśliwego Nowego Roku - wyszeptał i pocałował mnie.
- 1! Szczęśliwego Nowego Roku! - wykrzyknęli wszyscy, którzy wyszli do swoich ogrodów lub na ulicę. W powietrze wystrzeliły petardy, ale ja czułam, jakby fajerwerki wybuchały nie na niebie, ale we mnie.

Mam nadzieję, że sprostałam oczekiwaniom. Chciałabym życzyć wam udanej imprezy Sylwestrowej, wszystkiego najlepszego w Nowym Roku 2012 i przede wszystkim podziękować, że czytacie. Bez was nie byłoby bloga ^^ Dziękuję ;*

15 komentarzy:

  1. Świetny rozdział, zresztą jak wszystkie. Genialny blog! < 33 Zapraszam do mnie --> http://forbiddenrose-themostimportantthing.blogspot.com/ (sorki za spam)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny Blog! Rozdział niesamowity ale i bardzo zabawny! Hahahahaha Czekam oczywiście na ciąg dalszy!

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha Dobre , masz pomysły! Gratuluje !
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ! ♥


    ~~Natalia

    OdpowiedzUsuń
  4. O ! Zabrałaś mi Harry'ego ! XD A czemu Sophie nie mogła się z nim całować ?! XD

    OdpowiedzUsuń
  5. (u koleżanki) bo to nie Sophie go wylosowała :P poza tym to nie oznacza, że już go zabrałam ;D to była gra, nic nie obiecuję ^^

    ~Sparkle

    OdpowiedzUsuń
  6. OMG, kocham Twoje opowiadanie, jest NIESAMOWITE!
    Właśnie przybyła Ci kolejna fanka. < 3O
    Czekam na NN. :-*

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten rozdział był... mistrzowski. Tak to chyba mogę określić :) Naprawdę bardzo mi się podobało. No i ten końcowy pocałunek. Aw :3 [help-me-see]

    OdpowiedzUsuń
  8. Następna we wtorek, bo mam sprawdziany (zbrodnia!) i trzeba się pouczyć ^^ Massive thx za miłe słowa ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. N-A-J-L-E-P-S-Z-E ! ~ Klaudia ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. NIE DODAŁAM JESZCZE KOMENTARZA !!!
    Właśnie zauważyłam ten potworny błąd.
    STRASZNIE PRZEPRASZAM !
    Nie chciałam ...
    Rozdział jest ekstra !
    Czekam z niecierpliwością na następny !

    OdpowiedzUsuń
  11. Fajne ;)
    Zapraszam do czytania mojego http://illbeherebyyoursid.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Ponad 3000 wyświetleń bloga <3 dziękuję
    mam nadzieję, że dam jutro radę z rozdziałem 11, nie chcę Was zawieść ^^

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny rozdział, z resztą tak jak poprzednie, pochłonęłam wszystko w nie całą godzinkę, tylko z przerwami na podjadanie czegoś słodkiego, gratuluję wyobraźni i talentu pisarskiego :) Czekam na kolejne rozdziały, uwielbiam takie opowiadania o 1D, można się na prawdę rozmarzyć, a Twoje na prawdę bardzo przypadło mi do gustu !

    A tak na marginesie, mi też przyśniło się 1D, sny z nimi są na prawdę świetne, nie powiem :3

    OdpowiedzUsuń
  14. Siedzę pod stołem i kwiczę. Mam nadzieję, że oddaje to poziom "podobania się".
    Moim faworytem jest "Wynocha z mojej kuchni". No dobra, jednym z faworytów...

    OdpowiedzUsuń
  15. EE :( a miałam nadzieje że będzie z Lou :(

    OdpowiedzUsuń