piątek, 30 grudnia 2011

Rozdział 9

Długo jeszcze nie mogliśmy się z chłopakami otrząsnąć po ostatnich wydarzeniach. Harry czuł się już dobrze, ale wciąż był słaby, więc wzięłam wolne i się nim opiekowałam. Wydawało mi się jednak, że to on bardziej się mną przejmuje. Noce spędzałam głównie u nich w domu, na łóżku Harry'ego. Dręczyły mnie ciągłe koszmary, śnił mi się jego pogrzeb, widziałam jego martwe ciało... brrr. Za każdym razem budziłam się z krzykiem, a Harry tulił mnie do siebie, pozwalał płakać na jego koszulę i mówił, że wszystko dobrze, on tu jest i już nigdy mnie nie zostawi. Jak powiedziałam, on chyba bardziej się przejmował. Sama nie podejrzewałam się o taką wrażliwość, ale jaki potrafi stać się człowiek w obliczu śmierci kogoś bliskiego? Ci bliscy w zasadzie sprawiali, że wypruwałam z siebie żyły. Dlatego kiedy otrzymałam telefon od wuja Stefana i ciotki Margaret, że nie mają gdzie zostawić mojego kuzyna Caiusa i proszą mnie, żebym się nim zajęła przez klika dni, wkurwiłam się na maksa i odpowiedziałam:
- Ależ oczywiście wujku, żaden kłopot.
We wtorkowe popołudnie przyjechali. Z wielkiego hummera wyszła ciocia, otwierając tylne drzwi. Po chwili stanęłam oko w oko z najgorszym koszmarem mojej rodziny. Rozpieszczony bachor, kanalia, wredny twór szatana, osiem lat. Nie bez powodu nazwali go Caius, wyglądał jak mała kopia tego wampira z klanu Volturi. Zmusiłam się do uśmiechu.
- Jak tam, mały? Podobała ci się podróż? - powiedziałam do blondwłosego diabła.
- Była do chrzanu, wyczerpała się bateria w moim iPadzie, a tak w ogóle to jestem głodny - oznajmił kuzyn, bez pytania wchodząc do kuchni i otwierając lodówkę.
- Mój kochaniutki, Monica zaraz ci coś ugotuje, prawda? Musisz dużo jeść, żeby być zdrowy jak tatuś - powiedziała ciotka, a ja spojrzałam z niesmakiem na potężne cielsko wuja. Dobrze, że młody ma świetną przemianę materii, boby go utuczyli jak prosię.
- Zostajecie na obiedzie? - spytałam.
- Nie, śpieszymy się na samolot. Zajmij się nim najlepiej, jak umiesz, to złote dziecko - odparła ciocia i wsiadła do samochodu.
- Nie wszystko złoto, co się świeci - mruknęłam pod nosem, obserwując chłopca, który wypakowywał swoje elektroniczne gadżety na kanapę w salonie. Nie oszczędzali na nim...
- To co chcesz robić? - zadałam to samobójcze pytanie.
- Ty zrób mi coś do jedzenia, ja podłączam konsolę i nawet nie próbuj mi przeszkadzać - odpowiedział, a ja ucieszyłam się, że nie muszę wymyślać żadnych zabaw. Zastanawiałam się, czemu jest taki miły. To znaczy, miły jak na niego, bo ta irytująca bezczelność była przejawem wyższej inteligencji, jak twierdziła ciocia Margaret. Zrobiłam mu kanapki, postawiłam na stoliku i przez kilka następnych godzin patrzyłam się, jak rozwala zombie w jakiejś grze. Bałam się spuścić go z oczu, bo zawsze coś odstawiał. W końcu jednak musiałam pójść na górę po laptopa, żeby zrobić coś dla szefa. Starałam się zrobić to szybko, ale jak zwykle zapomniałam, gdzie go położyłam. Przez te dzikie dźwięki z konsoli nie usłyszałam dzwonka do drzwi. Usłyszałam za to głos kuzyna, który najwyraźniej otworzył:
- Monica, do ciebie, jakiś pedał! - krzyknął. Zbiegłam po schodach i zobaczyłam Louisa. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię po komentarzu Caiusa, ale Lou tylko się uśmiechnął.
- Pedał do usług, widzę, że masz gości - rzekł z rozbrajającą miną. - Lubię dzieci, może ci pomóc? - bez słowa pociągnęłam go za rękę i zaprowadziłam na górę, starając się nie zwracać uwagi na kuzynka, który darł się:
- Monica ma chłopaka, powiem wszystko mamie! Będziecie mieli dzieci?
Wyjaśniłam wszystko Louisowi, który mimo moich ostrzegań koniecznie chciał pobawić się z małym potworem. Po namyśle stwierdziłam, że przyda mi się dodatkowa opiekunka i zostawiłam chłopaków na dole, sama zabierając się do pracy. Słyszałam wrzaski i piski z dołu, bawili się chyba w wojnę, czy coś. Nagle jednak zrobiło się cicho. Po kilku minutach cisza zaczęła wydawać się podejrzana, więc zeszłam. To, co ujrzałam, przechodziło ludzkie pojęcie. Lou siedział przywiązany do krzesła, usta miał zaklejone taśmą i był cały w lepkiej cieczy, w której rozpoznałam miód.
- Zabiję tego szczyla - mruknęłam, po czym zaczęłam odwiązywać mojego przyjaciela. Szybkim ruchem odkleiłam taśmę, robiąc mu darmową depilację wąsika ^^
- Kiedy mówiłem, że mnie schwytał, nie miałem na myśli tak dosłownej uwięzi - Lou rozmasowywał nadgarstki.
- Kiedy mówiłam, że to wcielenie szatana, nie miałam na myśli nic innego - odparłam. - Gdzie on poszedł? - spytałam, po czym dostałam balonem z wodą.
- WOJNA! - wydarł się na cały dom Caius, przeładowując zabawkowy karabin. - Żryjcie to - wycelował we mnie i Louisa. Zanim zdążyliśmy go powstrzymać, zostaliśmy oblani od stóp do głów płynnym serem. Niemal rzuciłam się na to spokrewnione ze mną paskudztwo, lecz powstrzymał mnie Lou. Kuzyn jakby nic się nie stało, odłożył zabawki i powiedział:
- Zmęczyłem się, zrób mi kolację i pościel łóżko.
- Tak jest, milordzie - wysyczałam przez zaciśnięte zęby. Po kolacji, gdy bachor leżał w łóżku, posprzątaliśmy z Louisem dom i pozwoliłam mu skorzystać z łazienki, by mógł zmyć z siebie całą tę maź. Powiedział, że do tego dziecka przyda się ciężka artyleria i jutro przychodzą całą czwórką. Harry miał dołączyć, jak całkowicie wyzdrowieje, nie chcieli go narażać. Zasnęłam wykończona.
Około piątej rano domem zadudniło, a z głośników w salonie gruchnął death metal. Myślami ukręcałam Caiusowi łeb, ale postanowiłam ignorować jego zachowanie, w nadziei, że wkrótce mu się znudzi.
Zrobiłam kuzynowi śniadanie i modliłam się, żeby chłopcy już przyszli. Czułam, że w pojedynkę nie sposób będzie opanować tego ośmiolatka. Na szczęście zjawili się prędko, powitani przez radosne:
- Co to za gej party? - autorstwa "nadinteligentego" chłopca. Było mi za niego wstyd, ale oni znieśli to dzielnie, jak mężczyźni.
- Louis nie żartował, to będzie wyzwanie - skomentował Liam.
- Pomyśleć, że to twój krewny... - Niall przytulił mnie ze współczującą miną. Zayn już zaczął "zabawę' i uciekał przed kuzynem, który chciał owinąć go papierem toaletowym. Ten dzień był niekończącą się masakrą, ledwo żyliśmy, podczas gdy Caius był w pełni sił. Wieczorem jednak znużyło go i ku naszej radości zasnął. Usiedliśmy wszyscy przed kominkiem. Położyłam głowę na ramieniu Liama, Niall zaś wziął mnie jak zwykle na swoje kolana. Zanim się obejrzałam, ja także zasnęłam. Obudziłam się w swoim łóżku, musieli mnie zanieść, jak wychodzili. Tego dnia postanowiłam, że zabiorę młodego do miasta, żeby dłużej nie dewastował mi domu. Dzisiaj miał nam towarzyszyć Harry, martwiłam się, że Caius coś mu zrobi, ale w miejscu publicznym szanse były mniejsze. Zayn zawiózł nas wszystkich do kina. Mój wstrętny kuzyn wyglądał na zadowolonego z tego pomysłu. Obejrzeliśmy, film był nawet niezły, szkoda tylko, że większość scen to było istne morze krwi. Caius nie wyglądał na specjalnie poruszonego, ale ja prawie całą projekcję wtulałam się w Lou. Jego woda kolońska miała świetny zapach ^^ Potem zabraliśmy młodego do KFC, a następnie na plac zabaw. Zostawiliśmy go tam i usiedliśmy na ławkach nieopodal.
- Ermm... - zaczął Harry - twój kuzyn jest... uroczy?
- Nie umiesz kłamać - uśmiechnęłam się. - Dziękuję, że mnie wspieracie - powiedziałam do reszty chłopaków.
- Zawsze. A Lou szczególnie - Liam zaskoczył mnie tą odpowiedzią. Wszyscy spojrzeliśmy na Louisa, który najpierw strzelił (słodkiego, nawiasem mówiąc) buraka, a potem wstał i powiedział:
No wiecie... bo ja jestem najlepszy! - po czym porwał mnie na ręce i zaczął biegać dookoła ławki. Wariat z niego, ale podobała mi się taka spontaniczna reakcja. Potem zagadaliśmy się, Zayn mówił o Meg, Harry zapodał kilka sucharów, z których i tak się śmialiśmy, w końcu zaczęło się ściemniać i postanowiliśmy wrócić po Caiusa. Jego jednak nie było.
- Nie, nie, NIE! - krzyknęłam, a ludzie na placu spojrzeli na mnie dziwnym wzrokiem. - On zawsze coś wymyśli, żeby mnie doprowadzić do zawału! No i gdzie on poszedł? Przecież kompletnie nie zna Londynu, mogło mu się coś stać! - denerwowałam się.
- Spokojnie, nie mógł odejść daleko, poszukamy go. Nocy jeszcze nie ma, poradzimy sobie. W końcu jest nas sześcioro - próbował pocieszyć mnie Niall. Chciałam mu wierzyć, ale to dziecko było zdolne do wszystkiego. Zaczęliśmy poszukiwania. Minęła godzina i nic, ani śladu. Już widziałam, jak tłumaczę się cioci Margaret, mogłam zacząć pisać testament. Jeszcze bardziej, niż o Caiusa martwiłam się o Harry'ego, czy jest na siłach gonić po ulicach Londynu niegrzecznego ośmiolatka. Chłopak wydawał się jednak być w dobrej formie. W tłumie wypatrzyłam wreszcie znajomą czapkę. Krzyknęłam jego imię, odwrócił się i... zaczął uciekać.
- Łapcie go! - zawołałam, biegnąc. Byłam tak szybka, że nawet Liam ledwo za mną nadążał. Dopadłam kuzyna, kiedy próbował ukryć się między półkami w jakimś sklepie.
- Ooo chłopie, masz teraz duuży problem - oznajmiłam z wrednym uśmieszkiem.
- Z chęcią wymyślimy mu jakąś karę. Mam nawet pewien pomysł... - powiedział Louis z miną psychopaty.
Uradowana patrzyłam, jak Caius sprząta dom chłopaków.
- Ma lśnić - rozkazał Zayn, nadzorując kuzyna, gdy ten szorował szczoteczką do zębów toaletę.
- Odgrywa się za ten papier toaletowy - usłyszałam tuż przy moim uchu głos. Harry zaszedł mnie od tyłu i przytulił. - Jeszcze jutro i pozbędziesz się tego diabełka.
- Jeszcze dwa dni i będzie grudzień - zauważyłam, patrząc na kalendarz. Harry nagle mnie puścił.
- Już? Ale ten czas szybko leci... musimy ci coś powiedzieć - zaprowadził mnie do reszty chłopaków.
- Wyjeżdżamy na trasę na samym początku miesiąca - oznajmił Niall.
- To świetnie, gratuluję! - powiedziałam, nie rozumiejąc ich smutnych min.
- Nie będzie nas cały miesiąc, potem jedziemy do rodzin na święta - rzekł Liam.
- Ooh... - byłam nieco zawiedziona. Jak ja wytrzymam bez nich cały miesiąc?
- Też żałujemy, że musimy się rozstać na tak długo, ale złożymy ci teraz życzenia i damy prezent - powiedział Harry i podszedł do mnie. - Chyba nie myślałaś, że zapomnimy?
- Nie wierzę, kupiliście mi coś? Jesteście niesamowici...
- Louis nawet przebierze się za Świętego Mikołaja - zaśmiał się Zayn, który właśnie wyszedł z łazienki. To co, może zacznę z tymi życzeniami? Życzę ci spełnienia marzeń i powodzenia w życiu miłosnym - puścił oko.
- Haha, nawzajem, baw się dobrze w Sylwestra - uścisnęłam go i podeszłam do Liama.
- Dziękuję za to, że zawsze mi pomagałeś. Obyś był w życiu szczęśliwy - powiedziałam i przytuliłam przyjaciela. On odpowiedział, że już jest i że zasługuję na najlepsze. Niall wziął mnie za ręce, kiedy przyszła jego kolej.
- Zawsze będziesz moim aniołem, który spadł nam z nieba. Zrobiłaś tyle dobrego, świetnie z tobą spędziłem czas. Żałuję, że nie jesteś moją siostrą, ale będę cię tak traktował. Wiesz, jak mi będzie ciebie brakowało przez ten cały miesiąc? - niemal mnie udusił, gdy mnie do siebie przycisnął. Kochany chłopak. Nadeszła kolej Harry'ego. Nie wiedziałam, co powiedzieć, nagle skończyły mi się pomysły. Spojrzałam mu w oczy, a on po prostu mnie przytulił i pocałował w czoło. Staliśmy tak chwilę, w kompletnej ciszy. Ze schodów dobiegło chrząknięcie.
- Może byście tak zainteresowali się Mikołajem? - powiedział Lou, gładząc sztuczną brodę. Odebrał mnie Harry'emu i posadził na swoich kolanach.
- Byłaś grzeczna? - spytał. Zaśmiałam się i zmierzwiłam mu włosy.
- A jak myślisz? - odpowiedziałam. On wyjął z worka dużą paczkę. Rozpakowałam i zobaczyłam pościel z wizerunkiem całego One Direction.
- Żebyś mogła spędzać z nami każdą noc, nawet, jak wyjedziemy. Dobry miałem pomysł? - nie odpowiedziałam, tylko przytuliłam go i dałam całusa w policzek. Potem jeszcze śpiewaliśmy kolędy, nawet Caius się dołączył. Postanowiłam więcej się nie kryć i także śpiewałam. Byli zachwyceni. Po wyjeździe kuzyna pomagałam im się pakować, ale najchętniej nigdzie bym ich nie puściła. Kolejne nędzne święta... co jest??


Wreszcie udało mi się dodać. Trochę mi nie wyszedł, ale obiecuję, że rozdział sylwestrowy będzie ostry. Jak to się mówi: PARTY HARD!  Ciekawe? Komentujcie ^^
P.S. Dziękuję, że wciąż czytacie, ponad 2000 wyświetleń! Wow...

9 komentarzy:

  1. Żartujesz? "Jeszcze czytamy"?! My - albo przynajmniej ja - cię kochamy !
    I to JA (bądź my) dziękujemy za to że piszesz !

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham to bezgraniczną miłością! ♥ Jest to jeden z najlepszych blogów, jakie kiedykolwiek czytałam o 1D. : ) [ http://i-will-be-here-by-your-side.blog.onet.pl/ ]
    ~Cappy

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział! Tylko co będzie dalej skoro chłopacy wyjeżdżają? Już się nie mogę doczekać następnych rozdziałów! Jestem ciekawa co z tego będzie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie się w cholerę podoba! Louis przebrany za Mikołaja, toż to awwwww <3 No i w ogóle chłopcy są strasznie słodcy. Nawet ten młody, "słodziutki" kuzyn mi nie przeszkadzał :D Świetny rozdział! [help-me-see]

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytam wasze komentarze i ledwo powstrzymuję łzy wzruszenia.. kiedy zaczynałam to pisać, nie wierzyłam, że ktoś to wgl przeczyta. Nigdy w siebie nie wierzyłam.. to niesamowite, ale najlepsze słowa uznania dałyście mi wy, obce mi osoby.. dziękuję wam ;)
    P.S. zgłosiłam bloga na konkurs z tej strony http://one-direction.com.pl/ myślicie, że mam szanse? Pomyślałam: raz kozie śmierć ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham cie za ten bloog!<3 ;* ;d
    Kiedy dodasz nastepny rozdzal?;d

    OdpowiedzUsuń
  7. Wujostwo Monici (tak to się odmienia in English?) przypomina mi Dursleyów... Blog świetny! Skąd bierzesz takie... innowacyjne pomysły? W życiu bym nie wpadała na upiornego kuzynka, chorobę i św. Mikołaja ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. genialnianogenialnianygenialnianieganiuszowski blog :P wiesz co?! ja to tam bym wolała żeby ona była z Harrym... jakos tak według mnie do siebie pasują ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. - Z chęcią wymyślimy mu jakąś karę. Mam nawet pewien pomysł... - powiedział Louis z miną psychopaty.
    Uradowana patrzyłam, jak Caius sprząta dom chłopaków.
    - Ma lśnić - rozkazał Zayn, nadzorując kuzyna, gdy ten szorował szczoteczką do zębów toaletę.
    lofciam ten fragment ;***

    OdpowiedzUsuń