niedziela, 25 grudnia 2011

Rozdział 3

Po zajęciach musiałam zajechać jeszcze do Jasona, żeby dać mu notatki (rozłożyło go przez weekend), więc w domu byłam dość późno. Skontrolowałam zawartość jutrzejszych The Times, kontrowersyjny artykuł w rubryce "Kultura" nadawał się do publikacji. Przesłałam mailem potwierdzenie do szefa i mogłam wreszcie odpocząć (piątek!). Zrobiło się ciemno, postanowiłam zapalić światła i zasłonić rolety. Podczas tej czynności zauważyłam, że Harry robi to samo w ich willi. Zobaczył mnie i zaczęliśmy się śmiać. Gestem kazał mi czekać i gdzieś pobiegł. Po chwili wrócił z dużą kartką i markerem. Napisał coś na papierze i przytknął go do szyby. Na kartce widniał napis "DOBRANOC". Uśmiechnął się słodko, pomachałam mu. Spojrzałam na zegar i stwierdziłam, że mogę jeszcze poczytać. Wzięłam książkę, którą zaczęłam w zeszłym tygodniu i poszłam usiąść na tarasie. Czytałam chyba pół godziny, wtem pięcioro moich sąsiadów wyszło z domu. Chyba się gdzieś wybierali, ale zauważyli mnie.
- Co tam czytasz? - spytali.
- Przypuszczam, że książkę. - odpowiedziałam. Zaczęli się śmiać, najpierw z mojej błyskotliwej odpowiedzi, a potem z rechotu Nialla. Podeszli do mnie.
- Idziemy do wesołego miasteczka, bo Louis nie daje nam spokoju. Chcesz iść z nami? - zaproponowali. Zgodziłam się i poszliśmy do pobliskiego parku rozrywki. Kręciliśmy się na dzikiej karuzeli, wjeżdżaliśmy w siebie samochodzikami, skutecznie odstraszając stamtąd wszystkie dzieci. Wreszcie stanęliśmy przez ogromną kolejką górską.
- Nie wiem, jak wy, ale ja na to idę. Wy pewnie tchórzycie na sam widok!  - powiedział Louis i zaczął udawać kurczaka.
- Chyba śnisz! - odparował Harry. - Wsiadam.
- Będę tego żałował. - rzekł Zayn. Liam też nie wyglądał na zachwyconego. Każda wycieczka do wesołego miasteczka kończyła się spektakularnym failem. Wsiedliśmy, ja usiadłam na samym przedzie z Louisem. Kolejka wjechała na samą górę i zaraz miała ruszyć. Nagle Louis spojrzał na mnie i powiedział: - Wiesz co? BOJĘ SIĘ!! - po czym wtulił się we mnie. Rollercoaster ruszył z ogromną prędkością w dół. Lou wrzeszczał jak opętany "Spadaaamy!! Zginiemy tu! AAAAA ratuuunku!", wszyscy pasażerowie kolejki śmiali się z niego. Niall krzyknął: - Ej, umiecie tak? - i rzucił tick taka. Na następnym okrążeniu zapytał: - No, gdzie on jest? - po czym oberwał tick takiem w głowę. Lou nagle zapomniał, że się boi i zaczął się nabijać z Nialla. Gdy kolejka stanęła, powiedziałam do niego: - Ermm, Lou.. możesz mnie już puścić.. - on speszył się, chyba dopiero teraz zauważył, że ściskał mnie całą drogę. Jednak po namyśle uśmiechnął się i odparł: - Masz ekstra perfumy, mogę cię jeszcze pościskać? - Ze śmiechem mu pozwoliłam, szliśmy objęci całą drogę powrotną. Odprowadzili mnie do samych drzwi.
- To co, do rana? - spytał Harry.
- A co jest rano? - odpowiedziałam zaskoczona.
- Patrzymy się jak wstajesz. - odparł z rozbrajającą szczerością. W myślach miałam tylko jedno "awwww" ;D. Uśmiechnęłam się szeroko i zaprosiłam ich na śniadanie następnego dnia.
- A co będzie? - zapytał Niall, zanim ugryzł się w język. Zayn walnął go w ramię i zgromił wzrokiem. Gdy odpowiedziałam, że naleśniki, na ich twarzach zagościły wielkie banany ^^ Wrócili do siebie. Usiadłam w salonie i włączyłam TV. Nagle zobaczyłam, że ktoś przysłał mi smsa. Był od Louisa:  "Nie mogę przestać o tobie myśleć, to chyba wina tych twoich perfum ;)" Odchyliłam roletę i moim oczom ukazał się zabawny widok. Lou biegał po domu z telefonem w ręku, a za nim chłopcy, próbując przeczytać, co tam pisze. Tego dnia zasnęłam szczęśliwa. Gdy się obudziłam, nie mogłam uwierzyć w to, co zobaczyłam przez okno. Wszyscy członkowie One Direction stali w pokoju Zayna i centralnie gapili się na mój pokój. Podeszłam do zasłony i odsunęłam ją. Pomachali mi, Liam wysłał mi smska: "Dzieńdoberek ;D Chyba cię nie wystraszyliśmy?". Odpisałam: "Nie, skąd, jestem przyzwyczajona, że ktoś mnie obserwuje jak śpię ;P Długo tak stoicie?". Zayn pokazał przez okno 1. " Jeden czego?" zapytałam.
- Godzinę! - krzyknął chłopak przez otwarte okno. Otworzyłam swoje.
- Jesteście niemożliwi! Za 20 minut widzę was tu na śniadaniu! - odkrzyknęłam Poszłam się ogarnąć, potem smażyłam naleśniki. Moi sąsiedzi przyszli, a raczej przybiegli punktualnie. Niall uścisnął mnie szybko na powitanie i zaraz poleciał usadowić się przy stole. Harry uderzył się otwartą dłonią w czoło, i powiedział, że to u Nialla normalne. Postawiłam na stole górę naleśników, która niemal natychmiast znalazła się w brzuchu blondyna. Byłam zmuszona usmażyć kolejną partię, na szczęście wszystkim smakowało. Musiałam pojechać na zakupy, oni w sumie też, więc się rozstaliśmy. Louis przepuścił mnie na wyjeździe, jak miło z jego strony. W samochodzie zapuściłam muzę i śpiewałam całą drogę. Zaparkowałam przy supermarkecie i w myślach powtarzałam sobie listę zakupów. Nieco rozkojarzona skierowałam się po wózek, Wzięłam pierwszy z brzegu. Siedział w nim.. Harry. Wytrzeszczyłam oczy.
- Niespodzianka! - powiedział, a z tyłu zaszła mnie reszta zespołu.
- Śledzicie mnie? - zapytałam. Byłam w lekkim szoku.
- A skąd, to tylko zbieg okoliczności. - odparł Lou z szelmowskim uśmiechem. Weszliśmy do sklepu i rozdzieliliśmy się: ja, Harry, Louis i Zayn poszliśmy w lewo, a Niall z Liamem w prawo. Szybko umknęłam chłopakom między półki i zaczęłam napełniać wózek. Miałam sporo do kupienia, zaprosiłam na kolację Jasona (czuł się już lepiej) Meg i Claire z Mikiem. Przy kasie znowu spotkałam chłopców i pomogłam im odciągnąć Nialla od półki ze słodyczami. Pomarudził, ale obiecaliśmy mu zabrać go do kawiarni w drodze powrotnej.
- Ja przez was zbankrutuję. - stwierdził Zayn z westchnieniem.
- Oj tam, oj tam. - rzekł Louis i szepnął mi do ucha: - Nie mogę się doczekać, aż zobaczy, że zabrałem mu portfel! - Po małym dramacie przy kasie "Kto zabrał mój portfel?? LOUIS!!" pojechaliśmy do kawiarni. Harry zafundował wszystkim Latte z podwójną pianką i szarlotkę. Louis bawił się krzesłem obrotowym, w końcu z niego spadł, pociągając niechcący mnie. Wylądowaliśmy na podłodze, trzęsąc się ze śmiechu. Ludzie patrzyli na nas jak na totalnych debili. Żeby nie pogarszać naszej opinii publicznej, opuściliśmy lokal w akompaniamencie Nialla "Jeszcze nie skończyłem!". Dojechaliśmy na naszą ulicę, zaparkowaliśmy w garażach i rozeszliśmy się do domów. Zaczęłam przygotowywać kolację, bo w sklepie i kawiarni zeszło nam z 6 godzin. Podczas przygotowywania posiłku usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Dziwne, przyjechali o półtorej godziny wcześniej. - pomyślałam. Jednak na progu stał Harry.
- Nudzi mi się. Przyszedłem pomóc ci gotować, podobno spodziewasz się gości. - oznajmił. Mocno zdziwiona jego wizytą wpuściłam go do kuchni. Przygotowując pieczeń przypatrywałam się jego umiejętnościom kulinarnym. Był jak zawodowiec, podrzucał warzywa na patelni i kroił zioła jak prawdziwy mistrz. Nagle poczułam ból w palcu. No tak, zacięłam się nożem, gdy się tak w niego wgapiałam.
- Jakie to romantyczne. - pomyślałam sarkastycznie - Jak w tych komediach romantycznych, które ogląda Meg.
- Pokaż. - powiedział Harry, stosując się do popularnego wzorca z filmów. Można by to było nagrać.
- To nic takiego. - odparłam, wchodząc w rolę aktorek komedii romantycznych. Teraz on mnie opatrzy i będzie jak na wyciskaczach łez. Chłopak ujął moją dłoń i zgodnie z przewidywaniami sięgnął do apteczki po wodę utlenioną i plasterek. Opatrzenie palca trwało chwilę, miałam nadzieję, że nie zarumieniłam się za bardzo. Harry spojrzał mi w oczy i zapytał, czy jeszcze w czymś mi może pomóc. Zeszłam na ziemię, bo trochę odleciałam od tego spojrzenia i powiedziałam, że w zasadzie to już skończyliśmy, wystarczy wstawić do piekarnika.
- No to mamy czas dla siebie. - uśmiechnął się i włączył radio. Nastawił na jakiś skoczny utwór i podszedł do mnie. - Pani pozwoli. - wyciągnął rękę i ukłonił się. Tańczyliśmy chyba z 20 minut, nie wiedziałam, że on jest takim dobrym tancerzem. Zmęczeni opadliśmy na kanapę. Harry objął mnie ramieniem i chyba chciał pobawić się moimi włosami, ale dzwonek do drzwi mu w tym przeszkodził.
- Chyba musisz otworzyć. - zrobił zbolałą minę (wyglądała śmiesznie). Przywitałam moich przyjaciół i zaprosiłam ich do środka. Ich miny, kiedy zobaczyli rozwalonego u mnie w salonie Harry'ego były nie do opisania. Meg odciągnęła mnie na bok i powiedziała:
- Ale sobie upolowałaś faceta.. Zawsze wiedziałam, że będziesz miała przystojnego chłopaka, ale HARRY STYLES? Szczęściara z ciebie!
- To nie jest mój chłopak. - odparłam z lekkim uśmiechem, trochę zawstydzona. - Po prostu przyszedł mi pomóc w gotowaniu. To przyjaciel domu, czy coś takiego.
- Właśnie widzę. - szturchnęła mnie i poszła się z nim przywitać.
- Ale akcja.. Nieźle się wpakowałam.. - pomyślałam i poszłam wyjąć pieczeń. Czeka mnie fantastyczny wieczór..

6 komentarzy:

  1. P.S. reakcja Klaudii na wersję gg była rozbrajająca:

    To ty w końcu z którym?
    Bo nie nadążam ;)

    Ciekawe następnej części? Piszcie ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. tak, a kiedy będzie ? ;)

    świetne to :D

    OdpowiedzUsuń
  3. powiemci ze czytam pareopowiadan.
    i szczerze mowiac twoje jest najlepsze. piszesz ciekawymjezykiem, swobodnie,lekko.
    nie mogedoczekac sie nastepnej czesci,
    ps. postaraj siezareklamowac blog na jakisfoach :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak mi się uda, dodam dzisiaj rozdział 4. Muszę tylko trochę nad nim pomyśleć. Mam co prawda coś już gotowego, ale lepiej, jak najpierw porozkręcam całą historię. Dziękuję za miłe słowa, to dużo dla mnie znaczy ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Super czekam na następną część :)
    -Mańka :** :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Narnia super :)

    OdpowiedzUsuń