piątek, 10 lutego 2012

Rozdział 23

- Zobacz. I jak, może być? - spytałam stojącego obok mnie Louisa. Chłopak przyjrzał się projektowi zaproszenia mojego autorstwa, który widniał na ekranie komputera.
- Jak dla mnie jest świetny. Chociaż... może przesuń to trochę bardziej tu - wskazał palcem miejsce.
- Tak?
- Teraz jest idealnie. Myślę, że spodoba się Claire i Mike'owi. A raczej na pewno. Prawdopodobnie. Tak przynajmniej sądzę - powiedział, rozśmieszając mnie. Nabijał się z tego, że ja tak często mówię. Od rana siedzieliśmy u mnie w domu i pracowaliśmy nad planami realizacji ślubu i wesela naszych znajomych. Zaczęliśmy od zaproszeń, Lou pełnił rolę opiniodawcy. Musiałam zrobić sobie chwilę przerwy, więc poszłam do kuchni. Z lodówki wyjęłam spory kawałek tortu czekoladowego, który podzieliłam na pół. Przygotowałam kolejną już tego dnia kawę i razem z Louisem usiedliśmy w salonie. Wtedy przypomniało mi się, że nie posłodziłam swojej kawy i musiałam się wrócić. Otworzyłam szafkę i zaczęłam szukać paczki z cukrem, bo w cukiernicy nic już nie było (zapisać: nie zapraszać Nialla do swojej kuchni). Akurat po nią sięgałam, kiedy Lou złapał mnie od tyłu i wystraszył. Krzyknęłam i niechcący zwaliłam kilka rzeczy z półki. Na blat wysypała się sól, solniczka musiała być źle zakręcona.
- Będziesz miała teraz pecha - zachichotał Lou, podając mi zmiotkę. Jest taki angielski przesąd, że rozsypanie soli przynosi nieszczęście. Osobiście nie wierzę specjalnie w przesądy, bo moi rodzice w nie nie wierzą, ale nigdy nie wykluczałam takiej możliwości.
- To twoja wina - zerknęłam na jego sweterek w paski i uśmiechnęłam się. - Założyłeś na lewą stronę, i kto tu teraz będzie miał pecha, co? - zwróciłam uwagę, przypominając sobie stary przesąd, o którym mówiła mi babcia. Dopiłam kawę już bez cukru, bo zbliżała się godzina, na którą umówiliśmy się w kwiaciarni na wybieranie kwiatów i roślin ozdobnych. Zamknęłam dom i ruszyliśmy ulicą do miasta, chciałam się przejść, a pogoda akurat była bardzo ładna jak na luty. Szliśmy chodnikiem i nam odwalało (jak zwykle po spożyciu czegoś słodkiego), aż tu nagle Lou stanął jak wryty.
- Monica, nie ruszaj się - powiedział, przerażonym wzrokiem mierząc krzak kilka metrów dalej. Coś się w nim poruszyło i zobaczyłam czarną łapkę, a zaraz potem czarny pyszczek.
- Przecież to tylko kot. Aaa, chodzi ci o kolor futerka... No, ważne, że sobie spokojnie stoi - odparłam, a kot jak na złość ruszył przed siebie. Zaklęłam w duchu i spojrzałam na przyjaciela. Równo wybuchnęliśmy śmiechem, zaskoczeni tym incydentem. Właśnie przebiegł nam drogę czarny kot, co oznaczało kolejną porcję pecha. Wciąż jednak nie wierzyłam w te zabobony. No, przynajmniej dopóki nie potknęłam się o płytę chodnikową i upadłam, brudząc mój płaszcz.
- Zaczyna się - skomentował Lou, pomagając mi wstać. Skrzywiłam się i wyciągnęłam z kieszeni chusteczki.
- No co ty nie powiesz... gołąb na ciebie narobił - rzekłam, powstrzymując śmiech. Chłopak z obrzydzeniem wytarł rękaw i pięścią pogroził siedzącym na ulicznej lampie ptakom:
- Kevin, jeszcze cię dopadnę! Tylko obczaję, który z was nim jest. Ej, mam ochotę śpiewać, co zaśpiewamy? - szybko zmienił temat i zaczął potrząsać frędzlami mojej czapki.
- LMFAO. Jedziesz - rzuciłam propozycję, a Lou zaczął śpiewać "I'm sexy and I know it", czego się absolutnie po nim spodziewałam. Tak, również tańczył.
- Girl look at that body... - jęczał, macając się po całym ciele i wykonując dziwne pozy.
- Louis, opanuj się, ludzie na ciebie patrzą - ofukałam go ze śmiechem. Byliśmy akurat na dość tłocznej ulicy już w mieście i wszyscy nas widzieli. Mój przyjaciel przestał tańczyć, ale to nie oznaczało, że się uspokoił. Wziął moją rękę i przycisnął sobie do klatki piersiowej.
- I work it out - zamruczał, a ja ledwo wyrabiałam z rozbawienia. Po chwili namysłu przyłączyłam się do piosenki. Dotarliśmy do kwiaciarni, na wejściu zanuciłam ostatni fragment:
- I'm sexy and I know it...
- Grunt to wiara w siebie. Witam, panna Whister i pan Tomlinson, tak? - usłyszałam za sobą głos i spaliłam cegłę. No masz ci los, ale sobie zrobiłam autoprezentację.
- Proszę mi mówić Louis. To jest Monica, ona z panem rozmawiała - odezwał się Lou.
- Jestem Clark, miło mi poznać. Przygotowałem kilka propozycji kompozycji kwiatowej, ale oczywiście możecie się rozejrzeć po całej kwiaciarni. Czy jest coś, co szczególnie interesuje młodą parę?
- Claire mówiła, że chciałaby duże, stylizowane na antyczne wazony, wypełnione orchideami. I białe róże - powiedziałam, a mężczyzna pokiwał głową i kazał nam iść za nim. Weszliśmy w alejkę pełną ludzi, oglądających małe fontanny. Zrobiło się ciasno, przeciskałam się, starając nie stracić z oczu Clarka. Drogę zaszedł mi Louis, gadając coś o figurkach żab, które podobno były niesamowicie realistyczne.
- A może to były prawdziwe żaby? Nie, co ja gadam, żaby o tej porze nie wychodzą. Nie idź tyłem, bo się wywalisz, poza tym ja też nic przez ciebie nie widzę.
- Już się usuwam - powiedział i puścił mnie przodem. Stanęłam oko w oko z Clarkiem, który załamał ręce.
- Oh, co za nieszczęście! Zawsze ostrzegałem swoich klientów, żeby nie przechodzili pod tą drabiną...
- Jaką znowu... - spytałam i odwróciłam się, dostrzegając stojącą, rozłożoną drabinę. Nie zauważyłam jej, kiedy próbowałam minąć Louisa. - ... drabinę. No to są jakieś jaja, który to już raz dzisiaj?
- Nie wiem, czy to cię w jakiś sposób pocieszy, ale ja też pod nią przeszedłem - powiedział Lou i stanął obok dużego kwietnika, pełnego białych róż. - Co powiesz na to?
- Z tych mniejszych zrobimy bukieciki dla druhen. Bukiet dla panny młodej musi być trochę ładniejszy...
- Nie będzie z tym problemu, mam wykwalifikowanych pracowników, z pewnością was zadowolą - rzekł Clark i zaprowadził nas do alejki z wazonami. Długo namyślaliśmy się, które wybrać, ale w końcu znaleźliśmy te, które najbardziej odpowiadały opisowi Claire. Zaczęło mi się kręcić w głowie od zapachu tych wszystkich kwiatów, więc sprężyłam się i szybko wybrałam wzory kompozycji z białych i różowych kwiatów orchidei. Zamówiłam jeszcze piwonie, bo przypomniałam sobie, ze Mike też je lubi. Pamiętam cudowny zapach piwonii z ogródka mojej babci, ona kocha te kwiaty. Nie czułam się najlepiej, więc wsiedliśmy w autobus. Kiedy już ruszył z przystanku, Louis sięgnął do kieszeni po bilety. Długo w niej gmerał, zrobił niepewną minę i zaczął przetrząsać drugą kieszeń.
- No jak to, przecież je miałem.... - mówił sam do siebie, a ja spojrzałam na niego.
- Nie mów, że nie masz biletów.
- Musiały zostać w tej drugiej kurtce. Spokojnie, sytuacja jest pod kontrolą.
- Bileciki do kontroli - podszedł do nas mężczyzna i pomachał identyfikatorem. Spiorunowałam Louisa wzrokiem i wyciągnęłam z westchnieniem portfel. Chłopak powstrzymał mnie ręką.
- Moja wina, ja płacę. Na szczęście pieniądze mam tutaj.
- Szczęście to nas opuściło. Powinniśmy już wysiąść. Jutro zajmiemy się menu, teraz muszę się pouczyć. Powiedz Harry'emu, żeby wpadł do mnie wieczorem, mamy pojechać na próbę ceremonii.
- Aha, ok. Erm...
- Nie mam teraz czasu, jutro pogadamy. Cześć, Lou - cmoknęłam go w policzek i poszłam do domu. Miałam mnóstwo rzeczy do zrobienia, w dodatku nauka kompletnie mi nie szła. Niczego nie rozumiałam, jakby mi się mózg zablokował. Albo to wina pecha... Na próbie ceremonii miałam jakieś niekontrolowane napady śmiechu, potykałam się, niechcący popchnęłam Loczka, który upuścił obrączki i biegał za nimi po całej sali. Niezły cyrk, miałam nadzieję, że na ślubie nie będzie takich akcji.
Następnego dnia obudził mnie Louis, który bez mojej wiedzy dorobił sobie do moich drzwi klucz (!!!) i teraz mógł legalnie się do mnie włamywać.
- Dzień dobry, księżniczko. Zrobiłem ci śniadanie - szepnął, a ja poderwałam się, zbyt dobrze pamiętając jego ostatni kulinarny występek. - spokojnie, wszystko posprzątałem, nawet się za bardzo nie nabrudziło. Potłuczoną kryształową zastawę zawinąłem w podwójny worek... żartuję - zaśmiał się, a ja przytuliłam go i poleciałam się ubrać w ekspresowym tempie. Lou skorzystał chyba ze szkoły Harry'ego, bo jego omlet smakował wyśmienicie. No i nie miałam czasu z nim pogadać na inne tematy, bo przygotowanie ślubu zapełniało mi niemal całe dnie, natomiast w reszcie "wolnego czasu" uczyłam się i spełniałam obowiązki dla The Times. Musiałam jednak znaleźć chwilę na wypad z Claudią, Meg i Alyssą na zakupy, bo wciąż nie miałam sukienki, a one wciąż nie miały trzech. Ponieważ to Louis nas podwiózł, pozwoliłyśmy mu pójść razem z nami. Poza tym był facetem, a kobiety nie stroją się przecież dla siebie... Przydała się męska opinia. Jeśli chodzi o sukienki, to jestem na maxa wybredna. Dla mnie sukienka to wyjątkowa część garderoby, która musi mieć to "coś". Dlatego wchodziliśmy już do piątego butiku. Dziewczyny zdążyły już kupić co chciały, Claudii doradził Niall (wysłała mu zdjęcia, on oddzwonił), Meg poradziła się Zayna (ten sam schemat), a Alyssa po prostu weszła, kupiła i wyszła. Ta to ma dryg do decydowania, niesamowicie szybko! Kontrastując z moją złożoną naturą, szukałam czegoś prostego, a zarazem ładnego. Żadnych kwiatów, tony falban, dzikich kolorów czy Bóg tam wie, co jeszcze. Ma być PROSTO. Wkroczyłam do butiku o skromnym wystroju i rozejrzałam się, szukając wzrokiem czegoś interesującego. Zaczęłam wątpić w to, czy w ogóle cokolwiek znajdę, ale niespodziewanie Louis zdjął z wieszaka piękną, fioletową sukienkę bez ramiączek, która wyglądała lekko i zwiewnie, a co najważniejsze, nie była zanadto przedziwniona. To była kiecka, której szukałam. Porwałam ciuch i skoczyłam do przebieralni, podczas gdy moi zaciekawieni przyjaciele zebrali się na kanapach przed zasłoną, oczekując mnie. Przejrzałam się w lustrze, wyglądałam idealnie. Nareszcie coś, co mi się udało. Chyba szczęście ponownie się do mnie uśmiechnęło. Odetchnęłam i odsunęłam zasłonę. Dziewczyny zaczęły piszczeć i klaskać, a Louis... hmm jego reakcja była wisienką na torcie. To spojrzenie, oczy pełne zachwytu, potem jeden z jego najbardziej uroczych uśmiechów i:
- Pięknie wyglądasz... - powiedział cicho, a Alyssa szturchnęła stojącą obok Claudię i szepnęła jej coś do ucha, zerkając kątem oka na chłopaka. Blondynka zachichotała i powtórzyła to samo Meg. Ta natomiast puściła mi oko i zrobiła gest w kierunku Lou, co miało oznaczać "spodobałaś mu się!".
- Dzięki za znalezienie tej sukienki, jesteś wielki - przytuliłam się do niego, wystawiając język przyjaciółkom.
- Jasne, że jestem. A jutro będę wielki i pijany, widziałem zapasy na wieczór kawalerski.
- Nie musisz się tłumaczyć, w końcu to poważna okazja. My też będziemy się dobrze bawić...
- Przez co rozumiesz słowa "dobrze" i "zabawa"? - uśmiechnął się Louis, a ja krzyknęłam:
- Co się dzieje na wieczorze panieńskim, zostaje na wieczorze panieńskim! Idę się przebrać, odbierz telefon, bo ci dzwoni. - poszłam do przebieralni, żeby ściągnąć sukienkę i założyć zwykłe ubrania. Gdy wyszłam z pomieszczenia, kierując się w stronę kasy w celu dokonania zakupu, Tommo podszedł i odezwał się:
- Mam złe wieści. Coś się stało z samochodami dostawczymi i nie wiadomo, czy zdążą na pojutrze dostarczyć wszystkie kwiaty. Clark nic nie może zrobić, a reszta kwiaciarni nie wyrobi się z tak dużym zamówieniem. Druga sprawa to firma cateringowa. Nie uwierzysz, ale splajtowali...
- O Jezu... musimy obdzwonić inne, przecież nie będziemy trzymać gości o suchym pysku - jęknęłam, wpisując kod do mojej karty. Terminal zapikał, oznajmiając pomyłkę. Z nerwów (albo przez pech) zapomniałam ostatnich cyfr i musiałam usiąść i sobie przypomnieć. Kolejne 5 minut w plecy, a tu jeszcze takie problemy... na ostatniej, generalnej próbie tego samego dnia też nie było dobrze. Harry był już na miejscu, gdy mnie zobaczył,  po chwili wahania trochę sztywno mnie przytulił na powitanie. Wiedziałam, że wolałby być bardziej wylewny, ale wyszła ta głupia sytuacja i on nie miał pojęcia, co ja czuję. Ehh...
- Lepiej mnie nie przytulaj, mam ostatnio niesamowitego pecha. Żeby nie przeszedł na ciebie - powiedziałam.
- Nie wierzę w pecha - uśmiechnął się. - Mam już kilka konkretnych propozycji z tego portalu, tak btw.
- No to masz już plany na walentynki. Ja będę siedziała w domu.
- No właśnie w tej sprawie...
- Chodźcie już! - zawołała Claire, przerywając Harry'emu. Wzruszyłam ramionami i poszliśmy na salę. Wszystko szło według planu, każdy pamiętał, gdzie iść, stać, co mówić.
- Poproszę obrączki - zwrócił się do Loczka Mike. On sięgnął do kieszeni... potem do drugiej...
- Yyy nie mam ich... chwila - rzucił krótko i pobiegł szukać zguby. Pobiegłam za nim.
- A nie mówiłam, że przejdzie? Gdzie je ostatnio miałeś?
- Tutaj, musiały mi wypaść gdzieś po drodze. O, tam jest jedna! - podniósł obrączkę, zapewne przeznaczoną dla Claire, bo była mniejsza. Została tylko ta Mike'a. Czołgaliśmy się po podłodze, aż nagle ujrzałam słaby błysk w jednej z kratek wentylacyjnych. Obrączka musiała się tam wturlać, teraz był problem z jej wyciągnięciem. Trzeba było zadzwonić po "pana Henia", żeby odkręcił śrubki, wtedy dopiero jakimś cudem wyciągnęliśmy wspólnymi siłami leżącą daleko obrączkę. Opóźniło to próbę o bagatela godzinę, bo w mieście były korki.
W dzień, a właściwie wieczór panieński ubrałam szmaragdową sukienkę bombkę i czarne szpilki, umalowałam się i pojechałam do jednego z dużych klubów nocnych w Londynie. Obecne były wszystkie znajome i koleżanki Claire oraz jej mama, ciocia, siostra i dwie kuzynki, czyli ogólnie mówiąc: same baby. Wnętrze było utrzymane w ciemnych barwach, ale podświetlane dziesiątkami kolorowych świateł-laserów i obracających się kul. Nie wiedziałam, czemu, ale czułam w powietrzu grzech i rozpustę... Po wypiciu kolejnego drinka zaczęło mi trochę szumieć, więc zrobiłam sobie przerwę, żeby nie być na ślubie skacowana. Promile uchodzą ze mnie bardzo wolno i muszę uważać na ilość spożytego alkoholu. Udałam się w stronę sceny, na której stała długa rura, przeznaczona do ekhm... tańca na rurze. Słyszałam, że dziewczyny zamówiły profesjonalnych striptizerów, więc byłam ciekawa ich umiejętności ^^. Tańczyłam z Meg jakiś bliżej nieokreślony rodzaj tańca klubowego, kiedy scena podświetliła się, a zza kurtyny wyszedł jakiś facet, ubrany w taaaaak strój strażaka! Zaczął zmysłowo i seksownie kręcić się, zrzucając kolejne części stroju. Kazał Claire rozpiąć mu kombinezon, by wszystkie zebrane kobiety mogły podziwiać i napawać się widokiem jego młodego, wyrzeźbionego ciała, z kaloryferem i ogólnie mrrr. Na głowie miał jeszcze hełm, a na oczach okulary przeciwsłoneczne, więc nie można było zobaczyć jego twarzy. Musiałby być odważny, by ją pokazać... wyjęłam z torebki swoje ciemne okulary (na wypadek... wypadku) i też je założyłam. Koleś zwrócił na to uwagę i wypatrzył mnie w tłumie (co nie było trudne, bo stałam w 1 rzędzie jako druhna). Wyciągnął rękę i z olśniewającym, dziwnie znajomym uśmiechem zaprosił mnie na scenę. No dobra, wciągnął mnie, bo mimo stanu lekkiego upojenia nie byłam zbyt uległa na takie propozycje. Chłopak zakręcił się na rurze i wskazał na mnie, rzucając mi wyzwanie. Nie wiedział, że uczyłam się tego sportu w wakacje (tak, to jest SPORT). Chwyciłam chłodny metal w dłonie i zaczęłam taniec, który kiedyś miałam na lekcjach. Zrobiłam niezłe show i pewnie konkurencję temu Apollinowi. Gość złapał mnie w talii i zaczęliśmy tańczyć pełen seksualności taniec, zupełnie jakbym była częścią jego striptizerskiego występu. No dobra, trochę mnie zamroczyły te drinki, ale w końcu to był wieczór panieński mojej przyjaciółki, niech się dobrze bawi. Ktoś rzucił nam butelkę z płynnym miodem, którą "strażak" złapał, otworzył i oblał zawartością swoją klatę. Instynktownie wiedziałam, że teraz należy zlizać miód, więc kiedy koleś się zbliżył, pewnymi ruchami zabrałam się do czynności... obecne na sali kobiety szalały, to musiało ostro wyglądać. Chłopakowi spadł hełm, ukazały się trochę rysy jego twarzy, takie podobne do... poczułam jego ręce na pośladkach, chyba szykował wielki finał swojego tańca. Nakierował moje ręce na jego okulary, a swoje przesunął, gładząc całe moje ciało, na moje okulary. Nachylił się do mojego ucha i wyszeptał:
- Zdejmiesz mi okulary a ja zdejmę twoje. Chcę zobaczyć twoje oczy, bo reszta ciebie sprawia, że mam ochotę przynajmniej się z tobą umówić... - uwodził mnie, a ja czułam, że to już nie część występu. Nikt nas nie słyszał, a jego "zawód" tłumaczył tę bezpośredniość. No i był całkiem niezłym ciachem. Widzowie zorientowali się, że chcemy ujawnić swoje tożsamości, więc zaczęli odliczać:
- Trzy! Dwa! Jeden! - jednym ruchem zdjęłam mu okulary, on zrobił to w tym samym momencie.
- "Ożesz kurwa" - pomyślałam, a serce mi załomotało.
- Mooonica? - odezwał się totalnie na maxa zaskoczony Lucas. - O kurwa... ale z ciebie laska. Ale głupia sytuacja... o rany - mamrotał, będąc w totalnym szoku.
- Teraz laska, tak? Miałam coś ci dać, ale nie było okazji. Teraz jest idealna - powiedziałam i z całej siły strzeliłam mu w twarz, aż się zatoczył. Zeskoczyłam ze sceny, łamiąc obcas i wybiegłam z klubu na boso, łapiąc pierwszą taksówkę, jaka zauważyłam. A myślałam, że nie trzeźwieję szybko...

Wielki powrót Lucasa! Myślicie, że coś go tknie? Namiesza? Jak uda się ślub i co chcieli powiedzieć Monice Harry oraz Lou? Co takiego stało się na wieczorze kawalerskim? Kto z kim spędzi walentynki? Wszystko to w rozdziale 24... a co w 25? WALENTYNKI ^^ Komantujcie
Jakiś dłuższy mi wyszedł ;D finally

40 komentarzy:

  1. Doooooobra : O
    Lucasa, to ja się za cholerę nie spodziewałam : O Przede wszystkim, czekam na następny rozdział ^_^

    OdpowiedzUsuń
  2. o.O Lucas . :D
    Dobrze , że mu strzeliła . ; p
    Niech bd z Harry'm . proszeeeeeeeeeeeeee . <33333333333333

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dobrze, że mu strzeliła.. ;P;D
    Mam nadzieję, że Monica będzie z Lou.. ;*
    .. i oczywiście czekam na następny rozdział:d <33
    - Kaja.:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Yay, coś podejrzewałam że Lucas wróci nawet kiedyś napisałm o tym w komentarzu, a co do rozdziału strasznie długi i strasznie fajny ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Twój blog mnie jak najbardziej zaciekawił i czekam na następną notkę : )
    Jeśli miałabyś może czas i ochotę - zapraszam na mojego bloga. Jest dopiero prolog, ale postaram się dodać jakiś rozdział w najbliższym czasie : D
    ~ http://turnaround-onedirection.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  6. Yeah! Powrót do korzeni czyli akcji, zamieszania, nie oczywistości. Za to właśnie zaczęłam lubić twoje opowiadanie i wreszcie doczekałam się powrotu ;D
    Taniec i niespodziewane spotkanie z Lucasem( który trzeba zauważyć jest striptizerem!) było strzałem w dziesiątkę jeśli chodzi o podgrzanie atmosfery.
    Nie wiem gdzie Monika trzyma ten ból z dawnych lat, ale pokazuje, że nie jest z niej takie niewiniątko i wydaje się w gorącej wodzie kąpana. Uderzenie mimo, że zasłużone! po kilku latach i na wieczorze panieńskim kumpeli wydaje mi się lekkim przeholowaniem? Wolałabym chłodne przekalkulowanie sytuacji i może coś w rodzaju udowodnienia mu, że teraz to on jest nikim. Taka słooodka zemsta w kobiecy sposób ;]
    Szkoda, że Monika nie jest taka odważna w stosunku do tych do których powinna.
    Jak dla mnie rozdział świetny!
    Malutki minusik za nadmierną reakcję Moniki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To była alkoholowa reakcja ;D poczekaj, aż Monica obudzi się rano i zorientuje, co się stało, co zrobiła. To był gwałtowny impuls, wiesz, ona go nienawidzi, a przypadkowo trochę z nim naświntuszyła i dała się uwieść... Wiesz co? Zachowałabym się podobnie, wciąż mam szaleńczą ochotę wypierdolić R******* za to, co mi zrobił. Na nim wykreowałam postać Lucasa. A w opowiadanie wkładam całą siebie, jest w nim dużo elementów z mojego życia. Nigdy nie zrozumiecie, jak jest mi trudno... Powtarzam, jeśli ktoś ma wątpliwości: dziwne reakcje i złożona osobowość Monici to nie "niedopaczenie", a jedynie moje pierdzielone życie w realu.

      Usuń
    2. Nienawidzę normalnie kiedy to się dzieje!
      Napiszesz komentarz, a tu jakimś cudem błąd Ci wyskoczy i po sprawie, wszystko znika ;/ Wrr!

      Myślę, że poranek Moniki będzie ciężki. Nie przez sam fakt picia, ale przez kac moralny który potrafi być bardziej uciążliwy oraz który skutecznie zniechęca do wstawania i pokazania się ludziom niż cokolwiek innego ;)
      Rozumiem, że nagromadzone emocje pomieszane z alkoholem często skutkują przesadną reakcją jednak z czysto mojego widzenia było to odrobinę za dużo( raczej na pewno spowodowane jest to przez moją dumę i nie pokazywanie, że coś mogło mnie zranić ) dlatego ja zdecydowałabym się na coś bardziej wyrafinowanego ale tak samo skutecznego.

      Bardzo mi przykro, że Lucas jest wykreowany na wzór kogoś z twojego życia.
      Nie napiszę żebyś się nie przejmowała albo jaki to on zły nie jest. Dzięki niemu wzięłaś życiową lekcję i wierzę, że przez to stałaś się silniejsza.
      Cokolwiek by Ci nie zrobił nie jest wart byś mu pokazała jak Cię to boli. Stań, otrzep się ze złości i pójdź dalej.

      Niecierpliwie czekam na następną notkę ;) :*

      Usuń
    3. To głupio zabrzmi, ale muszę się kiedyś upić i zobaczyć, co wtedy będę w stanie zrobić. Sądzę, że stan upojenia alkoholowego w moim wykonaniu byłby... niezapomniany

      Usuń
    4. Ejj, to ja chcę się upić z Tb ^^.

      Usuń
    5. Powiem Ci, że upijanie się to nie jest całkiem dobry pomysł. Właściwie bardzo zły. Tym gorszy, że jak już wspomniałam wcześniej, kac moralny na następny dzień jest obezwładniający.
      Nie polecam tego uczucia tym bardziej, że jak sama twierdzisz mogłyby się różne rzeczy podziać.

      Znając życie, prędzej czy później doświadczysz tego o czym mówię ;D
      A mogę zapytać ile masz lat?

      Usuń
    6. Jakbym już miała się zalać, to tylko w zaufanym towarzystwie, nie martw się ^^ Nie zostałam tak wychowana, moi rodzice np. piją jedną puszkę piwa na pół i jeszcze sporo zostaje ;D Poza tym mówię to pół serio/pół żartem, bo boję się konsekwencji, na różnych polach. Lat mam wciąż 14, w maju 28 stuknie mi piętnastka

      Usuń
  7. rozwalil mn ten rozdzial (nie bd przeklinała xd) świetne kocham ten blog *__* mam nadzieje ze szybko dodasz 24 bo nie wytrzymam xd

    OdpowiedzUsuń
  8. no orginalna to ty nie jestes w KAŻDYM opowiadaniu jest tak ze harry i lou zakochują się w tej samej dziewczynie i później o nią "walczą"...;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcale nie w każdym, powiedziałabym nawet, że to nie Lou walczy z Harrym, prędzej robi się Larry...
      *pisze się oryginalna, złotko.

      Wow, mój 2 hater...

      Usuń
  9. OMFG. Aż normalnie nie wiem co napisać^^ LUCAS WIELKI POWRÓT :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  11. już myślałam że to będzie Louis a nie Lukas. :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Idealnie.;)
    Ja myślę, że Lucas da o sobie znać i nie bez powodu to był on..;)
    Czekam z niecierpliwością na następny..^^
    Pozdrawiam.!

    OdpowiedzUsuń
  13. I LOVE YOU !
    O Rysiu jak ja się cieszę że znalazłam to opowiadanie !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rysiu... z Klanu? XD

      Pan Piotr Cyrwus jest z lekka burakiem, niezbyt przyjacielski gość. Tak, poznałam go, przy okazji grania w odcinku ^^ Jeśli znacie ten numer z Maćkiem MMA i "ale ładny", to ta w różowym to byłam ja ;D
      To tak btw.

      Usuń
    2. Serio a wydaję się takim miłym ciamajdą, a ty zgłosiłaś się na casting, czy jak? A zagrałaś może w czymś jeszcze
      P.s. Mam nadzieję że to nie był żart bo wtedy wyjdę na idiotkkę, a jeśli nie to podaj mniej więcej który to odcinek

      Usuń
    3. Nie byłam na castingu, wzięli mnie po znajomości. Aktorka, która gra Martynkę jest moją kuzynką ^^ Nie zagrałam w niczym innym, chociaż bardzo bym chciała. Może jeszcze dostanę taką szansę, może będą potrzebować serialowej (i prawdziwej) kuzynki Martynki (w realu Natalia)...
      http://www.youtube.com/watch?v=1iWmhbJJ25E&feature=related
      oto i link, akurat do przeróbki. Hahahhahahaa XD

      Usuń
  14. Jak zwykle świetnie :) Jestem ciekawa co z Lucasem... Czekam na nastepny!! <33
    Pozdrawiam..
    (http://keepsmileandnevergiveup.blogspot.com/)

    OdpowiedzUsuń
  15. Już nie mogę się doczekać wieczoru kawalerskiego ;p bo na panienskim było osto ^^ Świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  16. O.o Lucas ? <33
    I Love You ! ♥
    Czekam na następny i oby Monica była z Harrym ! :D

    OdpowiedzUsuń
  17. moja mina pod koniec rozdzialu - O_o'
    czekam na nexta ;*

    OdpowiedzUsuń
  18. Na początku myślałam, ze tym striptizerem był Louis xddd
    Ale, że Lukas ? Będzie się działo ;pp

    OdpowiedzUsuń
  19. Super! Nie spodziewałam się tu Lukas'a.
    Czekam na kolejny rozdział!
    I mam nadzieje, że Monica walentynki spędzi z Harrym^^.

    OdpowiedzUsuń
  20. kocham Cie ^^ Czekam na kolejny rodzial :D

    OdpowiedzUsuń
  21. wow !
    super rozdział.
    czekam na następny !
    super !

    OdpowiedzUsuń
  22. O kurde, nie spodziewałam się tutaj Lucasa, czekam na następny i zapraszam do siebie - nowy rozdział :
    http://livingdreamwith1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  23. aaaaaaaaaaaaaaa zajebisty! chciałabym zeby wyszło coś miedzy Hazzą a Monicą :D czekam z niecierpliwością na kolejny! <3

    OdpowiedzUsuń
  24. Nie wiem dlaczego ale gdy czytałam ten rozdział byłam pewna na 100% że striptizerem będzie lucas, może dlatego, że wspomniałaś kiedyś ze planujesz jego wielki powrót, ale to nieważne w każdym razie cudny rozdział, masz niesamowitą wyobraźnię =)

    OdpowiedzUsuń
  25. Harry + Monica, mam nadzieję , że będą razem ; D

    OdpowiedzUsuń
  26. Genialny rozdział <3 Monica musi byc z Lou proszę :***

    OdpowiedzUsuń
  27. Bombowe opowiadanie. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział oraz zapraszam do mnie http://directioners17.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  28. Właśnie skończyłam czytać wszystkie dotychczas dodane przez Ciebie rozdziały. Genialne. Obserwuje kilka opowiadań o 1D, ale Twoje to mistrzostwo. Nieźle wciąga. Mam nadzieję, że Monica będzie z Louisem. Wszystkie opowiadana skupiają się na Harrym ewentualnie Liamie lub Zayanie. Chce w końcu przeczytać historię Louisa !! Głosowałam na niego. Pozdrawiam i z niecierpliwością oczekuje na kolejne rozdziały. Edyta

    OdpowiedzUsuń
  29. Świetny!!!!!!!!!!! Idealny wręcz!!!!! Jak całe opowiadanie zresztą :D. Dodawaj szybko następny, bo już się nie mogę doczekać!! Dwa dni już czekam :P Pozdrawiam
    xx

    OdpowiedzUsuń
  30. Niech Monic spędzi walentynki z Louisem PROSZE PROSZE PROSZE !! zrób to dla mnie :) hahhah
    zapraszam do mnie,liczę na koma
    http://iloveyouforever-onedirection.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń