Powoli otworzyłam oczy. Moje powieki były niebywale ciężkie, czułam zmęczenie i suchość w ustach. Uniosłam głowę i zobaczyłam, że leżę w moim łóżku. Zupełnie jednak nie pamiętałam, jak się w nim znalazłam. Spojrzałam na stojący na szafce zegarek. Godzina 9:40, 12 lutego.
- Aha, ok - powiedziałam sama do siebie i odkryłam kołdrę. Ku mojemu zdumieniu nie miałam na sobie piżamy, ale krótką sukienkę... Zaraz, skoro dzisiaj jest dwunasty, to dzisiaj jest ślub Claire, a skoro dzisiaj jest ślub Claire, to wczoraj był wieczór panieński...
- O mój Boże, to nie był sen, ja to naprawdę zrobiłam! - wykrzyknęłam, przypominając sobie zeszłą noc. Co mi odbiło? W ogóle, co on tam robił, jako striptizer? Przecież studiował filologię angielską i chciał uczyć w szkole. Wygłupiłam się, to prywatna sprawa, a ja na oczach wszystkich dałam mu w pysk. Wyszłam na jakąś wariatkę, w dodatku upiłam się i zachowywałam na tej scenie jak jakaś gwiazda porno... Nigdy więcej alkoholu.
- Dobra, już gorzej być nie może - wygramoliłam się z łóżka i podeszłam do radia, włączając je.
- Straszna tragedia, zmarła legendarna Whitney Houston, prawdopodobnie utonęła we własnej wannie - odezwał się spiker, a ja wyjęłam głowę z szafy i ciężko westchnęłam. Jak ja nie lubię takich sytuacji... czemu ona, uwielbiałam jej piosenki, czemu dzisiaj? Od kilku dni mój żywot był szeregiem spektakularnych porażek i niepowodzeń, a na dokładkę zmarła jedna z najwspanialszych wokalistek. Muszę dzisiaj wszystko naprawić i nie dopuścić, by ślub Claire i Mike'a zmienił się w katastrofę. Teraz najbardziej obawiałam się, że Lucas po moim wyjściu nagadał o mnie bzdur i straciłam w oczach moich przyjaciół. Nikt by się nie spodziewał po mnie tak impulsywnej reakcji, ale jakoś tak samo wyszło.
- Mam nadzieję, że boli go ten zdradziecki ryj - wysyczałam, wchodząc do łazienki. W rekordowym tempie umyłam się, żałując, że gorący strumień wody z prysznica nie może zmyć tego okropnego uczucia. Musiałam jednak zostawić te sprawy na później, bo teraz priorytetem był ślub mojej przyjaciółki (mam nadzieję, że Claire wciąż nią jest...). Zeszłam na dół, gdzie czekał już w samochodzie Lou. Kusiło mnie, żeby spytać go, jak było na wieczorze kawalerskim, ale wtedy ja musiałabym mu powiedzieć o wieczorze panieńskim, a jednak wolałam te sprawę zachować dla siebie. W końcu tańczyłam na rurze ze striptizerem...
*
Liam po raz kolejny już tego wieczoru stwierdził, że właściwie to nie przepada za wieczorami kawalerskimi. Chociaż należał do osób, które lubią się dobrze zabawić, widział wyraźne granicę między imprezowaniem a przesadzaniem, a niewątpliwie to drugie dominowało wśród uczestników wieczoru kawalerskiego Mike'a. Alkohol lał się strumieniami, faceci mieli coraz głupsze pomysły, które ochoczo realizowali. Harry korzystał z tego, że ma już 18 lat i robił wszelakie nieprzyzwoite rzeczy, w stylu obnażania się i tulenia się do tancerek. Tak, chłopak miał zdecydowanie słabą głowę, nawet nie musiał spożyć dużej ilości trunków, żeby procenty zaczęły krążyć po jego młodym organizmie. Liam wywrócił oczami, widząc Harry'ego i Zayna, leżących na podłodze i wykonujących bardzo niepokojące czynności.
- Idę się przewietrzyć - powiedział do stojącego obok Nialla, który śpiewał coś pod nosem i pił piwo.
- "Excuse me, but I might drink a little more than I should tonight" - odezwał się blondyn, podrygując w miejscu i rozlewając przy tym bursztynowy płyn na swoją koszulę.
- Tak, zauważyłem. Zaraz wrócę - rzekł Liam i wyszedł tylnym wyjściem na zewnątrz klubu. Okazało się, że nie tylko on potrzebował łyku świeżego powietrza - Louis, czemu nie ma cię w środku? Źle się czujesz?
- Hmm? Oh, cześć Liam - powiedział chłopak, wyrwany z zadumy. - Tak sobie przyszedłem, jakoś nie czuję się w nastroju na balangi.
- Ty nie w nastroju do imprezowania? Podejrzane - zdziwił się Liam, przyglądając się kumplowi. To nie w stylu Louisa, opuszczać imprezę i nad czymś sobie rozmyślać. - Coś się stało? A może za dużo wypiłeś i teraz nie ogarniasz, co się wokół ciebie dzieje? Chuchnij - nakazał chłopak, ale Louis pokręcił głową.
- Nawet nie dopiłem całego piwa. Nie wolno mi po prostu nad czymś się zastanowić? W domu nie mam tyle prywatności, ciągle ktoś coś ode mnie chce, Harry nie daje mi spokoju...
- Chcesz o czymś pogadać? Wiesz, że możesz na mnie liczyć - Liam położył przyjacielowi rękę na ramieniu. Ten spojrzał na niego i z westchnieniem osunął się na ziemię.
- Zgadnij.
- Nie mam pojęcia. Nie wiem, pokłóciłeś się z chłopakami, zbroiłeś coś, zakochałeś się... - wyliczał Liam, a Louis spojrzał na niego znaczącym wzrokiem. - Tak? Zakochałeś się! - uśmiechnął się i poklepał niebieskookiego. Ten jednak nie wyglądał na specjalnie szczęśliwego.
- Żebyś wiedział, w kim... najgorsze jest to, z tego nic nie wyjdzie, bo ona woli mojego najlepszego przyjaciela. Wszystkie go wolą, jakby był ode mnie w czymś lepszy. Zawsze to JEGO wybierają - uniósł wzrok do góry i utkwił go w jakimś punkcie na niebie. Liam walczył z chęcią wyjawienia mu prawdy, bo domyślił się, że Louisowi chodzi o Monicę i Harry'ego. Ale zdradziłby wtedy tę uroczą dziewczynę, a tego ona by mu nie wybaczyła. Nie mógł jednak dopuścić, by to uczucie między nimi wygasło.
- No właśnie, w czym niby Harry jest od ciebie lepszy? Macie u Monici równe szanse, a wiesz, że ona woli, by to chłopak wykonał pierwszy ruch. No cholera, nie mogę tak milczeć! Wiem, że jej się podobasz, ona nie ma z kim spędzić walentynek, zaproś ją w końcu na randkę! Zanim Harry cię wyprzedzi - zerknął na przyjaciela, który lekko uniósł brwi.
- Myślałem, że ona leci na Hazzę. Wszystko na to wskazuje, ciągle ze sobą flirtują...
- Chyba ja lepiej wiem, jak jest. Rozmawiam z nią o różnych sprawach, ona mi mówi, co jej leży na sercu. Mówię, umów się z nią. Jeśli miałbym ją komuś powierzyć, to byłbyś najlepszym kandydatem. Jesteś świetny, opiekuńczy, zabawny, marzenie każdej dziewczyny! A co najważniejsze, kochasz ją.
- Tak, tego jestem pewny. Ale chcę to zrobić z pompą, żeby się na pewno zgodziła.
- Zgodzi.
- Potrzebuję twojej pomocy. Zrobisz coś dla mnie jutro? Na weselu - poprosił Liama z poważną miną. Kiedy omawiał szczegóły swojego planu, chłopak był pod wrażeniem. Wspaniale było patrzeć, jak Louisowi zależy na Monice, z jaką miłością o niej mówi. To jest chłopak, na którego ona zasługuje. Gdyby jednak nie to, że Tommo zdecydował się powiedzieć o tym Liamowi, sprawy mogłyby się potoczyć inaczej. Ale czy Harry, który właśnie wypadł z hukiem z klubu i wymiotował do kontenera na śmieci, byłby dla niej bardziej odpowiedni?
*
- Ustaw to tutaj! TUTAJ! - darłam się na faceta, który roznosił donice z kwiatami po sali. Był strasznie zamulony, co mnie cholernie denerwowało. Kwiaty w końcu przyjechały, ale ze sporym opóźnieniem. Do ślubu zostało mniej niż dwie godziny, a mnóstwo rzeczy było niegotowe.
- Ej, spokojnie - odezwał się z końca sali Lou. - Wszystko się uda, nie denerwuj się.
- Jak mam się nie denerwować, skoro kwiaty stoją na miejscach, w których będą tańczyć goście?
- Wstałaś dzisiaj lewą nogą? Strasznie się pieklisz - skomentował Niall, degustując zawartość tacy z przekąskami. Skrzyczałam go, że ma zostawić żarcie i sobie iść, bo przeszkadza. Trochę się na mnie obraził, ale Claudia podeszła do niego i coś mu powiedziała. Chłopak wyszedł, a przyjaciółka poprosiła mnie na słówko do osobnej sali.
- Monica, co się z tobą dzieje? Od wczoraj zachowujesz się dziwnie. I w ogóle, co to miało być, tam w klubie? Claire była w szoku, nic nie rozumie, na szczęście ten koleś powiedział wszystkim, że to był element programu. Ale znam ciebie nie od dziś i wiem, że tak nie było. Ty go w ogóle znasz?
- To był Lucas - wyszeptałam, a z oczu popłynęły mi łzy. Claudia objęła mnie, a ja zaczęłam szlochać, wyrzucając z siebie skumulowane emocje. Ona wiedziała o tym, co się stało w Manchesterze.
- O Boże, tak mi przykro. Nawet sobie nie wyobrażam, co wtedy czułaś, jak to odkryłaś.
- Poczułam się w jakiś sposób wykorzystana. On ze mną tak...
- Wiem, z boku to wyglądało... no. Dobrze, że dałaś mu w twarz, zasłużył sobie. Myślę, że Claire zrozumie. Wyjaśnię to jej, ty postaraj się wyrzucić gościa z pamięci. Już po wszystkim, zapłacił za to, co ci zrobił.
- Ale czemu - otarłam łzy podstawioną chusteczką. - Czemu on nie skorzystał z okazji i nie oczernił mnie?
- Nie opłacałoby mu się, kobiety mogłyby mu nie uwierzyć. Szczególnie, że on nie wiedział, które z zebranych są twoimi znajomymi. Mógł wdepnąć w bagno, dlatego wolał uciszyć sprawę.
- Pewnie masz rację. Dobra, mam go w dupie, zajmijmy się tym ślubem - wstałam i wzięłam głęboki wdech, a potem wkroczyłam pewnym krokiem na salę. Uśmiechnęłam się i rozejrzałam.
- Wiecie co? To wszystko nie wygląda tak źle. Mamy dużo czasu, zdążymy wszystko zrobić - powiedziałam.
- Monica, możemy pogadać na osobności? - podszedł do mnie Harry, ale drogę zagrodził mu Liam.
- Nie możecie, bo ona musi... musi mi pomóc w eeee... wiązaniu krawata.
- Od kiedy nie umiesz wiązać krawata? - zdziwił się Loczek, a Liam skrzywił się.
- Od zawsze. To sprawa życia lub śmierci, mój krawat musi być idealnie zawiązany.
- Okej... no to idźcie - powiedział Harry i oddalił się powoli, oglądając się za siebie i mamrocząc coś pod nosem. Rzuciłam pytające spojrzenie Liamowi, a on zwyczajnie wręczył mi zwinięty krawat i uśmiechnął się.
Patrzyłam na moją przyjaciółkę, ubraną w
przecudną białą suknię. Była taka szczęśliwa... znalazła sobie życiowego partnera, Mike będzie idealnym mężem.
- Życzę ci wszystkiego najlepszego, Claire. Wyglądasz pięknie - powiedziałam wzruszona.
- To dzięki tobie, sami nie dalibyśmy rady przygotować tego ślubu i wesela. Jesteś fantastyczna.
- Nie zapominaj, że pomagał mi Louis - odparłam, a do pomieszczenia wszedł chłopak.
- Ktoś mnie wołał? - uśmiechnął się i przyjrzał pannie młodej. - Claire, wyglądasz zjawiskowo. Twój ojciec kazał przekazać, że ceremonia zaraz się rozpocznie i powinnyście już iść. Weźcie kwiatki, oczekują was - odezwał się i zatrzymał wzrok na mnie. Uśmiechnęłam się i wzięłam swój bukiecik. Lou pobiegł na salę, a my ustawiłyśmy się w korytarzu. Modliłam się, aby wszystko się udało i gość od nagłośnienia nie nawalił. Do Claire podszedł jej tata i uścisnął ją. Stanęłam za moją przyjaciółką, a za mną ustawiły się Claudia, Meg i Alyssa. Drzwi otworzyły się i usłyszeliśmy piosenkę
"Marry You" Bruno Marsa. Zainspirowałam się tym całym "Glee wedding", poza tym wszystkie lubimy tego piosenkarza. Pan Carter wziął córkę pod rękę i zaczął prowadzić do ołtarza. Za nią szły druhny, czyli ja, Meg, Claudia i Alyssa. Stanęłam naprzeciwko Harry'ego, który uśmiechnął się do mnie i z podziwem zlustrował mój wygląd. Wyszeptał bezgłośnie:
- Pięknie wyglądasz... - odwzajemniłam uśmiech i skupiłam się na młodej parze. Złożyli przysięgę, Harry podał obrączki, które na szczęście się nie zgubiły i na szczęście pasowały na palce. Potem Mike pocałował swoją świeżo poślubioną żonę i wziął ją na ręce. Pochód weselny z małżonkami na czele udał się do drugiego, znacznie większego pomieszczenia, gdzie miało odbyć się przyjęcie ślubne. Byłam zadowolona z wystroju, firma cateringowa również się spisała. Chłopcy ustawili na scenie mikrofony, by móc wystąpić. Zaczęli od "Gotta Be You", zaprosili na scenę Claire i kazali jej rzucić jej bukiet. Zamachnęła się i...
- Złapałyście we dwie, gratulacje! - krzyczeli goście, a ja ze zdumieniem wpatrywałam się w trzymany jedną ręką przeze mnie, a drugą przez Claudię bukiecik. Niall podszedł do swojej dziewczyny i pocałował ją, co wywołało burzę oklasków. No, będzie i następny ślub. Wiem, że on byłby zdolny do oświadczyn, ale na pewno nie teraz. Claudia jednak miała już pewną przyszłość z tym chłopakiem. A co ze mną? Skoro przesądy się spełniają, to czemu nie ma się spełnić to, w którym mowa, że panna, która złapie bukiet na ślubie, wkrótce sama zostanie mężatką, albo chociaż czyjąś dziewczyną? Kiedy chłopcy śpiewali "More Than This", tańczyłam z Jasonem, który akurat nie miał nic lepszego do roboty.
- Możesz mi powiedzieć, czemu Harry ma wzrok, jakby chciał mnie zamordować? - odezwał się.
- Co? Hahah, nie mam zielonego pojęcia - zaśmiałam się i wychyliłam przez ramię. Faktycznie, Hazza mierzył Jaya przerażającym spojrzeniem. Zazdrosny jest? Chwilę potem jednak chłopak puścił mi oko i uśmiechnął się szeroko. Żartował... chyba sobie mnie odpuścił na dobre. Czyli znowu jestem sama.
- A teraz piosenka dla kogoś specjalnego... od kogoś specjalnego - odezwał się tajemniczo Liam.
I keep playing it inside my head all that you said to me.
I lie awake just to convince myself this wasn't just a dream.
Cos you were right here and I should have taken a chance.
But I get so scared and I lost the moment again.
It's all that I can think about,oh
You're all that I can think about.
Is your heart taken?
Is this somebody else on your mind?
I'm so sorry, I'm so confused, just tell me am I out the time.
Is your heart breakin'?
How do you feel about me now?
I can't believe I let you walk away when...
When I should have kissed you.
I should, I should oh, I should have kissed you X 4
Usłyszałam pierwszą część piosenki "I Should Have Kissed You". Liam patrzył na mnie i domyśliłam się, że to ja jestem tą "specjalną osobą". Ale kto jest tym drugim "kimś"? Na pewno nie Liam, nie Zayn i nie Niall. Ta zwrotka miała dość wyraźne przesłanie, nie miałam problemu ze zrozumieniem. Właśnie to mnie zdziwiło, kto się zawahał i mnie nie pocałował? Przecież Harry nie miał takich obiekcji... Wystraszyłam się, że może jest tu gdzieś Lucas, który chce "odnowić znajomość". Poszłam w kąt sali i przeczesywałam wzrokiem tłum gości, serce waliło mi jak oszalałe. Chciałam przydybać Liama i kazać mu mówić, ale nie mogłam go nigdzie znaleźć, ulotnił się. Zostawił mnie, głupek jeden. Gdy tak się wkurzałam na przyjaciela, podszedł do mnie Louis.
- Przejdziesz się na taras? Wziąłem twój płaszcz...
- Skąd wiedziałeś, że się zgodzę?
- A nie zgodzisz? - przekrzywił głowę, a ja ze śmiechem wzięłam płaszcz i wyszliśmy. Było chłodno, ale całkiem przyjemnie. Powietrze pachniało wspaniale, aż przeszył mnie dreszcz. To niesamowite, jak tak proste rzeczy potrafią poprawić humor.
- Pewnie się zastanawiałaś, od kogo była ta piosenka... - zaczął Lou, chodząc po tarasie. - Pewnie ten ktoś nie wiedział, co ci dać, jak powiedzieć... mógł dać ci Rafaello, bo wyraża więcej, niż tysiąc słów. Mógł kupić pudełko Merci, bo to bezsłowne podziękowanie za twoją obecność w jego życiu... ale ten ktoś wiedział, że do takiej dziewczyny jak ty najlepiej przemówi piosenka... ale ta piosenka nie poprosi za niego. Proszę, czy możesz wyjrzeć za balustradę? - powiedział, a ja wolnym krokiem podeszłam do niej i wychyliłam się. Zobaczyłam ogromny, wydeptany na śniegu napis: "UMÓWISZ SIĘ ZE MNĄ?". Louis zbliżył się, odwróciłam się i spojrzałam w jego jasnoniebieskie oczy.
- Piosenka za mnie nie poprosiła, ale ten napis chyba załatwił sprawę... - uśmiechnął się i ujął moje dłonie. - Będziesz moją walentynką?
- Masz się zgodzić! - wydarł się z dołu Liam. - Wydeptywałem te litery prawie piętnaście minut! - zaśmiałam się i odkrzyknęłam:
- Do twojej wiadomości, zgadzam się! - obdarzyłam Louisa słodkim uśmiechem i powtórzyłam ciszej. - Tak, umówię się z tobą. Nie mogłeś lepiej mnie o to poprosić. - chłopak wypuścił powietrze z ulgą i zagryzł wargę. Nagle dotarło do mnie, że ten, w którym się zakochałam, zaprosił mnie na randkę! Patrzyłam w te niesamowite, cudowne oczy, Lou przysuwał się...
- Kto tam jest na tarasie? Wszyscy mają iść na salę, bo są zawody! - zawołał z pomieszczenia Jason.
- Później dokończę to, co miałem zrobić - szepnął do mnie Tommo i za rękę zaprowadził mnie do środka. Zawody polegały na tym, że facetom zadawano pytania na temat ich partnerek i ten, który najlepiej swoją zna, wygra miesięczny zapas... wódki! Genialny pomysł Mike'a spotkał się z aprobatą. Do sali wszedł trzęsący się z zimna Liam, na nasz widok rozpromienił się. Podszedł do nas, ale Lou od razu go uciszył:
- Nic nie mów, bo Sam Wiesz Kto będzie miał zepsuty wieczór.
- Co? - spytałam, bo jedynym skojarzeniem do tych słów był Lord Voldemort.
- Nieważne, idźcie wziąć udział w konkursie. Jakoś załatwię, żebyście mogli - odparł Liam i poszedł do jury. Tak więc uczestnikami byli: Mike i Claire ("najlepiej, żebym to ja wygrał swoją wódkę"), Niall i Claudia, Zayn i Meg, Jason i Alyssa (??) oraz Louis i ja. Wypełniłyśmy ankiety, pytania były w większości dość klasyczne, w stylu "ulubiony kwiat, piosenka". Pierwsza odpadła Jalyssa (jak pasuje o.0), potem team Zayn-Meg, następnie, ku zdumieniu zebranych z grą i wódką pożegnali się nowożeńcy. Mike walnął się na pytaniu o ulubioną rasę psa. Niall i Louis bez zająknięcia odpowiadali, wykazując ogromną wiedzę na nasz temat. Pytania zaczęły dotyczyć coraz dziwniejszych i skomplikowanych tematów.
- Co Claudia by wolała: skoczyć na bungee czy z samolotu? - zapytał prowadzący. Niall zastanowił się.
- Myślę, że na bungee, bo jest zabezpieczająca lina.
- Prawidłowa odpowiedź to: nic! Twoja dziewczyna nie wolałaby ani tego, ani tego.
- Ale nie było takiej odpowiedzi, miałem wybrać z tych dwóch! - wkurzył się Niall.
- To co, nie wiedziałeś, że ja się boję takich rzeczy? Mówiłam ci, tak mnie słuchasz - obraziła się Claudia i założyła ręce z niezadowoloną miną. Chłopak poszedł z nią porozmawiać, ona miała focha, a on się tłumaczył, ogólnie zrobił się niezły cyrk, jak w operze mydlanej. Trudne spraaaawy.
- Louis, to samo pytanie o Monice.
- Obydwa - powiedział spokojnie Lou i spojrzał na mnie. Byłam zaskoczona.
- Wiesz, że nie ma takiej odpowiedzi? - odezwał się prowadzący, a Tommo pokiwał głową.
- Tak, ale ona dopisała to pod tymi dwoma.
- Nie wiem, jak ty to robisz, koleś, ale masz rację. Faktycznie, dopisała. Gratulacje, wygraliście całą wódkę naszego gospodarza, Mike'a! Spójrzcie, jaki on jest szczęśliwy - zażartował mężczyzna. Chciałam podejść do Louisa, ale ktoś złapał mnie za rękę.
- Czy TERAZ możemy porozmawiać? - zapytał Harry i skinął głową, żebyśmy poszli w bardziej ustronne miejsce. Stanęliśmy w korytarzu, on odchrząknął i rzekł:
- Co prawda mam te propozycje z portalu na wspólne walentynki, wolałbym jednak spędzić je z kim innym... Nic na to nie poradzę, zawsze będziesz mi się podobać. Pójdziesz ze mną na randkę 14 lutego?
- Och... przepraszam, Harry, już ktoś mnie zaprosił... wybacz - jęknęłam, najchętniej zrobiłabym teraz mega facepalma. Teraz mu się zebrało na takie propozycje!
- Już cię ktoś... aha. Nic się nie stało, najwyżej pójdę z którąś z tych dziewczyn. Ermm... to baw się dobrze - wystękał chłopak, spoglądając na podłogę. Nie mogłam tak z nim dalej stać, było bardzo niezręcznie. Wróciłam na salę z cholernymi wyrzutami sumienia. Dopadł mnie Zayn, miał dziwną minę.
- Wiesz może, co się stało Harry'emu? Stoi w korytarzu i wali głową w ścianę, mówiąc: "głupek, debil, ale jestem tępy"
- Może lepiej, jak on sam ci powie... o ile w ogóle coś powie. Zajmij go czymś, bo zrobi sobie krzywdę.
- Dobra, dzięki. Idź się zabawić, to wesele twojej przyjaciółki. Louis cię szukał. O, właśnie idzie - powiedział i pomachał Lou, który przeciskał się przez tłum tańczących.
- Mogę cię prosić? - uśmiechnął się i ukłonił. Poszliśmy na środek sali i zaczęliśmy kołysać się w rytm piosenki. Akurat był to utwór
"Lady In Red", czyli piosenka, którą Harry uznał za idealną na walentynki... Wypatrzyłam go przy drzwiach, stał z Zaynem i obserwował nas z zaciśniętymi ustami. Powiedział coś do przyjaciela i wyszedł. Do końca wesela nie mogłam zapomnieć jego miny i wcale się dobrze nie bawiłam. Ale towarzystwo Louisa znacznie pomagało mi udawanie, że wszystko jest ok. Przecież
What doesn't kill you, makes you stronger .
Tadaaam jest i rozdział 24, z którego jestem średnio zadowolona, ale to do Was należy opinia. Komentujcie ^^
mój Twitter: @Monika_Mags
moje gg: 25612098