- Lubię zapach tutejszego powietrza. Jest odświeżający - przeciągnęłam się, czując ciepło słonecznego blasku na mojej twarzy. Bordeaux naturalnie było cudowne latem. Chłopcy i Alyssa również byli pod wrażeniem tego portowego miasta.
- Mówiłaś, że twoja ciocia mieszka na Starym Mieście. Czy to daleko stąd? - zapytał Harry. Zastanowiłam się przez chwilę.
- Nie wydaje mi się, ale do obiadu mamy jeszcze dwie godziny. Nic się nie stanie, jeśli trochę się spóźnimy.
- Załatwiłem nam już dwie taksówki, zawiozą nas na miejsce - odezwał się Zayn. Kilka dziewczyn stojących za nim zaczęło szeptać między sobą i pokazywać na nas palcami.
- Dlaczego dwie taksówki? Nie możemy pojechać jedną? - obruszył się Harry. Chyba wciąż się gniewał za to, że nie mógł ze mną usiąść w samolocie.
- Sam widzisz, co się dzieje. Jesteśmy sławni i przyciągamy zbyt dużą uwagę, a przecież przyjechaliśmy tu na wakacje.
- Zayn ma rację - powiedziała Alyssa, która do tej pory milczała. Zignorowała obrażony wzrok Harry'ego i dokończyła swoją myśl. - Jeśli pojedziemy osobnymi taksówkami, większość tych dziewczyn uzna, że chyba nas jednak pomylili. To znaczy, was - zwróciła się do chłopaków. - Mnie nie znają w ogóle, a Monici nie będą w stanie rozpoznać.
- Dobra, koniec gadania, idziemy stąd - Harry wziął swoją walizkę i po chwili wahania, także walizkę Alyssy. Mogę dać głowę, że wziąłby moją, ale tym już się zajął Zayn. Podczas, gdy próbowałam z Harrym wcisnąć nasz bagaż do niewielkich bagażników, Malik rozmawiał o czymś z kierowcą drugiej taksówki. Nie słyszałam dobrze przez szum odlatujących i przylatujących samolotów, więc nie dowiedziałam się, co mówili. Zdziwiło mnie natomiast, że Zayn zna francuski. Nigdy się nie chwalił tą umiejętnością.
- Okej, wsiadamy - wrócił do nas i bez zbędnych ceregieli wepchnął mnie do taksówki, usiadł obok i zamknął drzwi. Alyssa zachichotała, obserwując zmieniający się wyraz twarzy Harry'ego.
- Wygląda na to, że znowu będziemy podróżować razem - uśmiechnęła się.
- Tak. Na to wygląda - burknął chłopak, silnym ruchem ręki zatrzaskując drzwi samochodu. Spojrzał przez ramię, jego dwoje przyjaciół rozmawiało i śmiało się.
- Harry...? Wszystko w porządku? - nieśmiało zapytała Alyssa.
- Nieważne, ja tylko... - obrócił głowę i wzrokiem natrafił na jasne, iskrzące się oczy. Poczuł, jak cała krew napływa mu do twarzy, więc zakaszlał i wbił wzrok w okno. - Już nic.
Taksówki ruszyły, a krajobraz wokoło zmienił się. Rozpoznałam kilka ulic, którymi kiedyś spacerowałam z rodzicami. Mniej więcej orientowałam się, gdzie się znajdujemy. Dlatego zdziwiłam się, kiedy jadący przed nami samochód z Harrym i Alyssą skręcił w małą, wewnętrzną ulicę.
- Chwila, przecież tędy nie dojedziemy...
- Spokojnie - odezwał się Zayn. - My jedziemy właściwą drogą.
- Zaraz, co? - druga taksówka znikła mi z oczu, natomiast ta, którą jechałam, sunęła dalej tą samą drogą.
- Małe problemy techniczne. Mogą spóźnić się na obiad - chłopak uśmiechnął się pod nosem. Nagle wszystko zrozumiałam.
- Podałeś tamtemu kierowcy zły adres! Dlaczego?
- Chciałem z tobą porozmawiać. Znasz tutaj jakiś miły, ustronny lokal?
- Hmm. Może miejska biblioteka z kawiarnią?
- Może być. Założę ciemne okulary i nikt mnie nie pozna - dla potwierdzenia swoich słów zademonstrował, wyjmując z plecaka parę dużych okularów przeciwsłonecznych, które zasłaniały mu prawie pół twarzy.
- Powiedz mi jedno. Jak dogadałeś się z tym facetem, skoro nie znasz francuskiego?
- Uniwersalna mowa 'Kali mieć, Kali chcieć' zawsze działa - powiedział poważnie. Zaraz potem wybuchliśmy głośnym śmiechem.
- "Coffe Book Shop", wciąż w tym samym miejscu i chyba za bardzo się nie zmienił - skwitowałam, popychając grube, szklane drzwi. Uderzył mnie znajomy zapach świeżo palonej kawy i starych książek. - Kiedyś często tu przychodziłam. Przeczytałam chyba cały dział dziecięcy - uśmiechnęłam się do Zayna, a ten pokiwał głową. - Ciekawe, czy mają jeszcze moją kartę...
- Zostajesz tutaj na całe wakacje, warto sprawdzić. Będziesz miała co czytać - powiedział. Chwilę później siedzieliśmy przy srebrnym stoliku na drugim piętrze, a kelnerka w uroczym uniformie podawała nam espresso. Przerzucałam palcami lekko pożółkłe strony książki, którą zawsze chciałam przeczytać, ale byłam ciągle na nią za młoda.
- Och, byłabym zapomniała. O czym chciałeś porozmawiać? - podniosłam wzrok na Zayna.
- Jak się trzymasz? - zapytał, spoglądając na mnie zatroskanym wzrokiem. Westchnęłam cicho.
- Jest lepiej, niż było - upiłam łyk kawy, żeby zyskać czas na wymyślenie lepszej odpowiedzi. - Podróże chyba mi służą. No i jestem tutaj z przyjaciółmi...
- Cieszę się, że uważasz mnie za jednego z nich. Wiem, że nigdy nie byłem do ciebie szczególnie otwarty, ale naprawdę cenię cię jako osobę. Czuję, że mogę na ciebie liczyć i chcę, żebyś wiedziała, że to działa w obie strony.
- Bez przesady... - speszyłam się. Nie byłam przyzwyczajona do szczerego Zayna Malika, a teraz zebrało mu się na wyznania.
- Chciałem ci także podziękować za pomaganie Meg.
- Och... - tak sądziłam, że poruszy ten temat. Choć od jej wyjazdu minęło trochę czasu, wciąż nie umiałam o tym rozmawiać.
- Mam wrażenie, że jej wyjazd nie był spowodowany nagłą propozycją pracy - przełknęłam ślinę i poczułam, że z nerwów zaczynają trząść mi się ręce. Jeśli zapyta wprost, nie będę umiała go okłamać. Wiedziałam, że tak będzie. Błagam, niech nie pyta, nie teraz. - Ale z jakiegoś powodu ci ufam i wierzę, że wszystko u niej w porządku. Może tak samo jak ty potrzebowała odskoczni od obecnego życia. - odetchnęłam z ulgą i napiłam się więcej.
- Na pewno jest wdzięczna, że uszanowałeś jej decyzję. To było dla niej bardzo trudne, rozstać się z tobą. Wiem, jak się czuła. Chyba... - głos mi się załamał, a na kartkę spadła jedna słona kropla. Tekst się rozmazał i ze słowa 'historia' została tylko pierwsza litera. Zayn nic nie mówiąc, wstał z krzesła, podszedł do mnie i przytulił. Nie chciałam przy nim płakać. Nie... nie chciałam płakać w ogóle.
- Jesteś słaba, powinnaś coś zjeść - chłopak wziął mnie pod ramię po tym, jak zachwiałam się w drodze do taksówki.
- O mój Boże, obiad u cioci! - Przypomniało mi się. Zaczęłam przerzucać rzeczy w torebce w poszukiwaniu telefonu. Zayn powstrzymał mnie ręką i popukał w tarczę swojego zegarka na rękę.
- Iście gwiazdorskie spóźnienie, ale wciąż w dobrym smaku - powiedział z uśmiechem, otwierając mi drzwi do samochodu. - Ale nie martw się, na pewno będziemy wcześniej, niż ta dwójka. Minie trochę czasu, zanim Harry uświadomi sobie, do czego służy telefon komórkowy.
*
Tymczasem Harry chodził w tę i z powrotem po brukowanej ścieżce niewielkiej parkowej alei, która znajdowała się w wyglądającej na opuszczoną dzielnicy. Wokoło rósł dawno nie strzyżony żywopłot, a stojąca pośrodku kamienna fontanna zdecydowanie poddała się upływowi czasu. Alyssa siedziała na jej brzegu i przebierała palcami w chłodnej wodzie. Była zupełnie niebieska, odbijało się w niej nieskazitelnie czyste niebo. Dziewczyna pomyślała, że chociaż to miejsce zostało dawno zapomniane, piękno i świeżość wciąż są w nim obecne. Chociaż pewnie to efekt pogody. W chłodną, jesienną noc byłoby tutaj jak w horrorze. Szczególnie przez te rzeźby. Ma się dziwne wrażenie, że przynajmniej dwie z nich intensywnie się w ciebie wpatrują, niezależnie od tego, gdzie stoisz.
- "Ale pewnie Hazzilla je już dawno wystraszyła" - zachichotała. Chłopak naprawdę miał minę, jakby chciał kogoś, delikatnie mówiąc, skrzywdzić.
- On nas totalnie wyrolował! - krzyknął, bardziej do siebie, niż do niej.
- Widocznie miał jakiś powód - odezwała się spokojnym głosem. Harry już chciał coś odpyskować, ale nie potrafił krzyknąć na tę drobną, blondwłosą istotkę. Wyglądała tak niewinnie i bezbronnie, co z pewnością nie pokrywało się z jej charakterem. Takie dziewczyny zawsze skrywają jakieś mroczne tajemnice albo są zołzami. - Dlaczego się tak na mnie patrzysz? Czuję się niezręcznie.
- To dlatego, że ta fontanna jest jakaś krzywa. Pewnie nie wytrzymuje twojego ciężaru i się przechyla - powiedział pierwszą lepszą myśl. Alyssa otworzyła szeroko oczy. - "Ach, cholera by mnie wzięła! Właśnie poważnie ją obraziłem, brawo dla mnie. Ja to jak coś powiem...' - zganił się w myślach.
- Dobrze, że jesteśmy przed, a nie po obiedzie u ciotki Monici. Jestem pewna, że wtedy ta fontanna zupełnie by się rozsypała, gdybym próbowała na niej usiąść - dziewczyna odparła z uśmiechem na twarzy. Harry był pod wrażeniem, jak zgrabnie obróciła jego nietaktowną wypowiedź w żart. Chociaż mały strumień wody, wypływający z rogu kamiennego aniołka wypływał pod naprawdę dziwnym kątem.
- Powinienem cię przeprosić, jestem zły na Zayna i dlatego tak... - zaczął iść w jej kierunku i wtedy to się stało. Posążek zachwiał się i nóżki aniołka oderwały się od cokołu, na którym stał. Harry bez wahania rzucił się w kierunku Alyssy i osłonił ją własnym ciałem. Poczuł okropny ból w plecach i stracił przytomność.
- Harry? Harry! Ocknij się! - coraz głośniej słyszał ten głos. Zmysły odzyskiwały sprawność i po chwili oszołomienia chłopak wrócił do świadomości. Jego głowa spoczywała na kolanach Alyssy.
- Nic ci nie jest... - wymamrotał. Plecy strasznie go bolały.
- Głupku, to nie ja oberwałam kamiennym posągiem! - nawet jak krzyczała, nie brzmiało to groźnie.
- Ja tylko odleciałem. Ty byś po takim zderzeniu wąchała kwiatki od spodu - burknął, próbując się podnieść. Zaraz jednak znał sobie sprawę, że znowu był dla niej niemiły. - Przepraszam. Już nie będę cię dręczyć. Mogłaś mnie tu tak zostawić, ale pomogłaś.
- Wiesz, w twoim świecie uratowałeś mi życie, mam chyba jakiś dług wdzięczności - żachnęła się, obrzucając chłopaka pełnym wyrzutu spojrzeniem.
- Zaczynam żałować, że to zrobiłem - wstał i otrzepał się. Ledwo mógł się wyprostować z bólu.
- Ale ja żartowałam... - spojrzała na niego smutnym wzrokiem. Harry wypuścił z ust powietrze i uśmiechnął się pod nosem.
- Ja też. Chodź - wyciągnął do niej rękę. - Musimy w końcu trafić na ten obiad!
Wiem, że ten rozdział jest ultrakrótki, ale obiecałam, że jakiś dodam. Dopiero dzisiaj wróciła mi wena i chętnie bym coś jeszcze dopisała, ale mój drogi OJCIEC wyłącza mi zaraz internet. Cóż, jestem nawet zadowolona, że coś jednak naskrobałam. Mam nadzieję, że Wam się spodoba ^^
"Dalsza część opowiadania zjedzona przez Hazzillę" xd
OdpowiedzUsuńJeeeju,cudowne! Kocham twój styl pisania <3
OdpowiedzUsuńSuper.. Mam nadzieję że niedługo napiszesz nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńSzczęśliwego nowego roku!
Magda<3
Bożeeee ile ja czekałam na ten rozdział... ;D GENIALNY JEST!
OdpowiedzUsuńZapraszam na: http://theatre-of-dreams-1d.blogspot.com/ :)
Boooskie !! Zapraszam do mnie :3 --> http://one-direction-life-with-them.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńwow !! genialny czekam na next :D zapraszam do mnie : http://nobody-compares-to-you6.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCierpliwość popłaca XD
OdpowiedzUsuńDrobna rada na przyszłość, tak oczywista, że się chyba na mnie obrazisz: możesz pisać w Wordzie. Jak Onet skasował mi "niechcący" całą notkę, wnerwiłam się, wszystko piszę w Wordzie i wklejam dopiero jak wrzucam. To bardzo dobry patent na internetową Hazzillę :)
Rozdział jak zwykle cudowny, "Kali mieć, Kali chcieć" rozbawiło mnie do łez, kiedy dotarło do mnie pełne znaczenie XD.
Ech... pisz dalej, bo nie mam co czytać. Moje dwa opowiadanka lezą odłogiem, muszę się za nie zabrać. To tyle w temacie weny, której Ci serdecznie życzę ;)
Szalona
SS&S
To nie Hazzilla, tylko mój tata nie dopuścił do rozrośnięcia się tego rozdziału ^^
UsuńWiem, oczywiście, że wiem, że mogę pisać w Wordzie. Ale z niewiadomych powodów ta biała, wordowa kartka zupełnie odbiera mi wenę ;/ Piszę na Bloggerze i przekopiowuję do Worda, bo odwrotnie mi nie idzie ._. ewentualnie czasem coś naskrobię na GG. Ale w Wordzie... nope.
Jest już 11 rozdział naszego opowiadania. Zapraszamy :*
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana na moim blogu do zabawy Liebster Awards tutaj masz link -----> http://opowiadanie-jerr-1d.blogspot.com/p/liebster-awards.html
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Libster Award na moim blogu :)
OdpowiedzUsuńhttp://gemini-blizniaki.blogspot.com/2013/01/libster-award-info.html
Kiedy nowy rozdział
OdpowiedzUsuńNowy rozdział niebawem
UsuńZasmucają mnie takie suche komentarze, miło by było, gdybyś napisała/napisał choć krótką opinię... Zależy mi na wrażeniach czytelników, dzięki temu wiem, czy prowadzę wszystko jak należy
Przepraszam, że dopiero teraz :(
OdpowiedzUsuńKoniec semestru "trochę" ograniczył mi dostęp do komputera :/
Rozdziała faktycznie krótki ale tak samo świetny jak zwykle ;)
Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy :)
Skruszona Szur :*
SS&S
Mogę o coś prosić? Nie dawajcie mi nominacji do Liebster Awards! Bo ja nigdy nie mogę się zabrać do odpowiadania na pytania i nominowania... Znaczy, bardzo się cieszę, że dostaję wyróżnienia, tylko potem mi głupio, że nie przekazuję pałeczki ;/
OdpowiedzUsuńKocham twoje opowiadanie, niesamowity rozdział i nie mogę się doczekać następnego
OdpowiedzUsuń~ Klaudia ;-)
Czytam twoje opowiadanie od początku jest świetne <3 Twój styl pisania jest magiczny można to wszystko sobie tak realnie wyobrazić <3
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że ty też odwiedzisz mojego bloga dopiero zaczynam i postaram sie żeby było ciekawie :)
"Emily to szesnastoletnia dziewczyna, która miała wiele marzeń i dążyła do tego aby je spełnić. Była drobną i delikatną szatynką z cudownymi, niebieskimi oczami, które były jak ocean, piękne i głębokie. Były pełne tajemnicy, potrafiła nimi hipnotyzować, pełne magii dwie migocące iskierki. Mieszkała w cichej dzielnicy Londynu, codziennie odwiedzał ją jej chłopak Raphael, którego kochała całym sercem. Była szczęśliwa, chociaż czasami czuła się bardzo samotna, ponieważ nie miała jednej ważnej i jakże potrzebnej rzeczy... rodziny..."
http://marzeniatowszystkocomam.blogspot.com/
świetne, po prostu genialne
OdpowiedzUsuńzapraszam => http://one-direction-history.blogspot.com/