poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Rozdział 36

- Boże, Monica, tak mi przykro. Jak się czujesz? Chcesz, żebym z tobą posiedziała?
- Nawet sobie nie wyobrażam, jak bardzo musisz cierpieć, po takim czymś...
- Dziękuję za troskę, ale może któraś z was powie mi wreszcie, czemu mam się tak strasznie czuć? - zapytałam, spoglądając ze zdziwieniem na Claudię i Alyssę, które przed chwilą weszły do mnie do domu i zasypały falą niespodziewanego współczucia. Przecież byłam pewna, że egzaminy końcowe poszły mi znakomicie.
- Lysiu, myślisz, że to już jest ta faza chłodu i akceptacji? A może jest w szoku i wyłączyła wszystkie uczucia? - szepnęła Claudia. Ponieważ nadal nie otrzymałam odpowiedzi, wzruszyłam ramionami i zostawiłam dyskutujące przyjaciółki w kuchni, podczas gdy sama poszłam z kubkiem kakao do swojego pokoju. Włączyłam laptopa i zajrzałam do służbowej skrzynki mailowej. Była tam tylko informacja od szefa gazety, żebym stawiła się u niego w gabinecie dziś po południu. W sumie liczyłam na jakieś zadanie, żebym mogła poświęcić się pracy i nie siedzieć bezczynnie. W końcu mam już dwadzieścia lat. Otworzyłam jedną ze stron plotkarskich, którą poleciło mi parę osób z Timesa. Oczywiście, nie dało się nie zauważyć ogromnej reklamy szamponu, która zajmowała praktycznie cały ekran, a także mniejszych, nie mniej denerwujących. Rozumiem zasady i cele marketingu, ale chyba nie chodzi o to, żeby zawieszać czytelnikom ich komputery? Postanowiłam nie bawić się w zamykanie skaczących po stronie okienek i poczekać, aż same znikną. Po schodach wchodziły dziewczyny, omawiając coś między sobą.
- Pomyślałyśmy, że trzeba cię wyciągnąć gdzieś na świeże powietrze, gdzie nie ma zbyt wielu ludzi. Mój wujek jest leśniczym i mogłybyśmy pojechać do jego domu. Okolica jest bardzo spokojna i twoimi głównymi sąsiadami byłyby sowy i jelenie... - powiedziała Alyssa, uśmiechając się krzywo.
- Wiem, że to trudne, ale pomożemy ci o nim zapomnieć, obiecuję - Claudia przytuliła mnie mocno. Zabrałam jej ręce z mojej szyi i trochę już zdenerwowana krzyknęłam:
- O czym wy do cholery mówicie? O kim mam zapomnieć? Jeśli to jakiś żart, to przestał być śmieszny dawno temu!
- Ty naprawdę nic nie wiesz?
- Nie. Nie mam bladego pojęcia, o co wam chodzi. Serio. Oświecicie mnie?
- Odwróć się - odezwała się smutno. Zrobiłam to, a potem... zamarłam. Moje oczy wpatrywały się w chłopaka, całującego młodą, skąpo ubraną dziewczynę. Mojego chłopaka. To był Louis.
- Moniu...
- Proszę, zostawcie mnie samą - głuchy głos zabrzmiał w mojej głowie. Był taki obcy, choć wydobył się z moich ust. Wyszły, zamykając drzwi. Nie użyły klamki. Tkwiłam w jednej pozycji, nie wiem jak długo to trwało. Myśli atakowały i uciekały, mózg nie reagował na bodźce z otoczenia.

Zdrada.

Nie miałam siły odeprzeć tego słowa, które leniwie wypełniało każdą cząstkę mojego ciała. Wraz z krwią przedostawało się tam, gdzie było niechciane - do serca. Od tak dawna obce, teraz wszechobecne. Chyba nie powinnam czuć tej szkarłatnej cieczy, płynącej w moich żyłach, prawda? A może to dobry znak, bo mimo wszystko coś jeszcze odczuwam? Ból, smutek, poczucie winy, złość... nie mogę się zdecydować. Dlaczego ta figurka stoi krzywo? Poprawiam ją kilka razy, przesuwając o milimetry. Wciąż siedzę na krześle, nie umiem wstać. Próbuję się podnieść. Zdumiewam się, bo jednak potrafię utrzymać się w tej pozycji. Firanka się zawinęła, muszę ją odwinąć. Mocno uderzam ręką w ścianę. Czemu to zrobiłam? Jakiś cichy głos podpowiada mi, że tak trzeba.
- "Dobrze" - odpowiadam i uderzam jeszcze raz. Przecież to nie ma sensu. Ale muszę to zrobić, żeby potem było dobrze. Wygładzam pościel, nagle czymś wystraszona. Gdybym tego nie zrobiła, stałaby mi się krzywda. Chwila świadomości, wiem, że bredzę od rzeczy. Schodzę po schodach, wszystkie obrazy wiszą odrobinę w lewo. Przeraża mnie ten widok, nie rozumiem . Przez dziesięć minut przesuwam je, aż osiągają idealny pion. Uspokajam się. W salonie jest okropnie jasno, niepokój powraca. Nagle nie czuję się komfortowo w jasnym pomieszczeniu. Z zamkniętymi oczami zasuwam wszystkie rolety. Teraz boję się ciemności. Układam wszystkie poduszki, książki, płyty. Źle leżały, psuły wystrój. Idę do kuchni, nie wiem, co mam robić. Wyjmuję wielki nóż, poleruję ostrze. Przykładam zimną stal do policzka, czuję ulgę. Chowam go do szafki. Nie, nie zrobiłam tego, jak należy. Wyjmuję z powrotem, znów przykładam do policzka, otwieram szufladę, wkładam z powrotem, bardzo ostrożnie. Widzę czyjeś oczy na jego srebrnym boku. Wiem, że są moje. Ale nie czuję tego. Przez jedną okropną chwilę, która wydawała się trwać wieczność, straciłam kontakt z moim własnym ciałem. Czułam siebie, moją duszę... w sobie. Jakbym znajdowała się w nieposłusznej powłoce. Uniosłam rękę. Przecież powłoka jest posłuszna. Czemu więc czuję się jak w obcym ciele? Nie, przecież to moje ciało, ja to wiem, widzę. Lustro! Podbiegam do lustra. Patrzę oczami tej dziewczyny, ale to jestem ja i to są moje oczy. Ja patrzę na siebie. Jestem Monica Leslie Whister. Zamykam oczy i przywieram rękami do tafli. Dwa oddechy, jednakowo równe, zadbałam o to. Otwieram i widzę swoje odbicie. Moje serce bije jak oszalałe, chyba też dało się przed chwilą oszukać. Nie umiem tego wytłumaczyć, szepczę tylko, że już w porządku, wszystko dobrze. Głaszczę się po klatce piersiowej, mówiąc do serca, jakby było małym dzieckiem. Nie rozumiem, dlaczego to robię. To nie ma sensu. Siadam na zimnej podłodze i wtedy powracają do mnie wszystkie zmysły. Ganię się w myślach, że znowu do tego dopuściłam. Tak długo było dobrze, prawie zapomniałam, jak to jest. Nie mam siły walczyć, jestem okropnie słaba. Wiem już, że teraz jestem bezpieczna, świadoma. Nie kieruje mną nikt oprócz mnie i tego głosu, który nie brzmi jak głos. To taki głos w myślach, który nie ma barwy i w zasadzie go nie słyszę, ale czuję... Nie staram się sobie tego wytłumaczyć. Zanim to wszystko wróci, muszę coś zrobić. Nie mogę się rozproszyć, chociaż wiem, że muszę zrobić tu wiele rzeczy. Odpokutuję, jak wrócę. Będzie bolało, ale trzeba dopełnić kary. Kary? Za co? Nie rozumiem, nie rozumiem! Ale muszę.


*

Harry wysiadł z taksówki i pomógł wygramolić się z niej Louisowi. Chłopak miał naprawdę silnego kaca, jego głowę rozsadzał ból. W dodatku nic, zupełnie nic nie pamiętał z poprzedniej nocy. Nie miał siły zapytać przyjaciela, choć sam fakt, że obudził się rano obok niego był zastanawiający. Przecież nie wyszli razem. A może jednak? Styles przekręcił klucz w zamku, weszli do środka. W salonie siedział Zayn, Liam stał w przedpokoju, opierając się o ścianę. Ze schodów poderwał się Niall i z furią, z całej siły, wymierzył Louisowi policzek. Ten upadł na podłogę, zdezorientowany. Twarz go zapiekła, pojawił się mocno czerwony ślad.
- Jak mogłeś??? - wydarł się. Normalnie Liam już dawno by go powstrzymał, ale tym razem wydawał się popierać postępowanie blondyna.
- Czemu mnie uderzyłeś? - zapytał Louis, podnosząc się z podłogi. Nie wiedział, czy ma się bronić przed kolejnym ciosem, ale nie potrafił skrzywdzić przyjaciela.
- Byłeś zdenerwowany, ale posunąłeś się za daleko. Czym ona ci zawiniła, że zrobiłeś jej takie coś? - powiedział Liam, wyciągając rękę z telefonem. Ostatnie zdanie niemal wycedził przez zaciśnięte zęby. Czuć było od niego nienawiść. Nigdy nie widział Liama w takim stanie. Czy on też go uderzy? Wziął komórkę. Nie mógł uwierzyć w to, co widzi.
- Brzydzę się tobą - powiedział Zayn i z rękami w kieszeniach poszedł na górę. Harry westchnął. Domyślał się, że coś podobnego może się stać. Jego plan był dość destrukcyjny.
- Ja jej nie całowałem. To ona mnie pocałowała, przysięgam. Liam, proszę, musisz mi uwierzyć! Nialler... - popatrzył błagalnym wzrokiem. Wił się w agonii, nie ma wygranej bez ofiar... Payne spojrzał w oczy Louisa. tak długo mu ufał, ale teraz sam nie wiedział, co ma o tym wszystkim myśleć. Wiedział, co znaczy kochać. Czy zrobiłby to, co Tomlinson? Nigdy. Mimo wszystko, dlaczego właściwie on miałby teraz kłamać?
- Ech. Wiesz, komu powinieneś się tłumaczyć. Nawet, jeśli mówisz prawdę.
- O Boże. Ona to widziała? - chłopak zbladł, musiał przytrzymać się ściany. Tylko nie to, dlaczego?!
- Dowiedziała się dzisiaj rano, przed niecałą godziną. Claudia mnie poinformowała - warknął Niall, wbijając palce w rękaw kurtki Harry'ego. Widać było, że ledwo powstrzymuje się przed rzuceniem na Lou.
- Muszę... Liam, boję się...
- Słusznie - powiedział, patrząc karcącym wzrokiem. Nagle ktoś bardzo niepewnie i nerwowo zapukał do drzwi. Chłopcy wiedzieli już, kto to jest.
- Monica... Moniu...
- Ty pocałowałeś tę dziewczynę, czy ona ciebie? - odezwała się. Jej głos niesamowicie drżał. Nie tylko głos.
- Ja... nie wiem - spuścił głowę. Wiedział, że nie na taką odpowiedź liczyła. Ale nie mógłby jej okłamać. Dziewczyna rozchyliła wargi, płytko wciągając powietrze. Lekko wyciągnęła rękę, jakby chciała ostatni raz dotknąć tego, którego tak długo kochała. Spojrzeli sobie w oczy, czując ten sam tępy ból w sercu.
- Z nami koniec - powiedziała, bardziej do siebie, niż do niego. To zabrzmiało, jakby sama się zdziwiła tymi słowami. Jednak jej spojrzenie było zdecydowane. Rozluźniła drugą, zaciśniętą w pięść dłoń. Wypadła mała karteczka. Monica odwróciła się, zamykając za sobą drzwi. Wyszła. Louis podniósł karteczkę i przeczytał:
"Przepraszam, że cię do tego skłoniłam". Wtedy też zdał sobie sprawę, że stracił najdroższą osobę w jego życiu. Osunął się na podłogę i zaczął płakać. W obecności swoich przyjaciół, którzy pewnie nawet go nie żałowali. Jego duma już nie miała znaczenia. Niall fuknął pod nosem, bez krzty współczucia. Nikt z obecnych nie miał mu tego za złe. Liam wziął jego i Harry'ego na bok.
- Posłuchajcie, musicie do niej iść, teraz. Ona nie może być sama, to niebezpieczne - powiedział poważnym głosem. Widok roztrzęsionej dziewczyny przypomniał mu o czymś niezmiernie ważnym. - Tylko ja o tym wiem. Kiedy ostatnim razem była w szpitalu, udało mi się zajrzeć do jej akt. Gdy była młodsza i stała się ta rzecz z Lucasem, jej rodzice zapisali ją do psychologa. Wtedy też podejrzewano u niej zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne...
- A po angielsku?
- Nerwicę natręctw. Kiedy przeczytałem tę informację, zacząłem jej się bacznie przyglądać. Według mnie tamte podejrzenia były trafne. Ona jest chora... Zauważyłem, że występują u niej charakterystyczne objawy, nasilają się z silnym stresem, kiedy się czymś martwi i tak dalej. Przez jakiś czas było dobrze, ale wczoraj w kinie zauważyłem, że znowu coś jest nie tak. Widzieliście, jak się zachowywała? Na chodniku stawiała stopy dokładnie pośrodku płyt, popcorn jadła tak, by ubywało go symetrycznie z każdej strony. Osoby cierpiące na to zaburzenie odczuwają silny niepokój, gdy coś jest krzywo. Robią także wiele innych rzeczy, które mogą je skrzywdzić. Nie chcę jej teraz dodatkowo przytłaczać terapią, ale ona nie może być z tym sama. Potrzebuje kogoś przy swoim boku. Ja zostanę i porozmawiam z Louisem. Aha, proszę was, nie atakujcie jej, choćby nie wiem jak dziwacznie się zachowywała. Ona nie może na to nic poradzić. Nie pytajcie ją o to. Monica jest w pełni świadoma tego, co robi, po prostu ma wewnętrzne poczucie, że tak trzeba.
- Jesteś pewien, że ona ma tę chorobę? - zapytał Niall. Kiedyś czytał o tym jakiś artykuł i średnio mu to pasowało do Monici, jaką znał.
- W lekkim stopniu. Ale nawet w nerwach ludzie nie zachowują się w taki sposób. Lećcie, już!


*

Zerwałam z Louisem. Musiałam to zrobić, nic nie tłumaczy zdrady. Ale to także moja wina. Wiedziałam, że nie jestem dla niego odpowiednia. Przy byle okazji zmienił mnie na inną. Czemu jestem taka nieidealna? Harry nie miał racji, ludzie nie lubią mnie za to, jaka jestem. Po prostu nie chcą mieć wyrzutów sumienia, że źle traktują dziewczynę, która robi dla nich tyle dobrego. Nie rozumiem ich, dlaczego mnie wspierają, są mili? Przecież jestem śmieciem. Jakaś część mnie mówi, że na to zasługuję, bo jestem dobra.
- "Nie, nie wolno ci tak myśleć!" - gryzę się w rękę, zostaje ślad zębów. Pokora, pokora, zupełnie mi jej brak. Jestem niewychowana. W dodatku niezdarna, właśnie potrąciłam cukierniczkę, jej zawartość rozsypała się po całej podłodze. Padam na kolana i schylam się. Palcem unoszę jeden kryształek i przenoszę go na szufelkę. Ta irytująco powolna i niewdzięczna czynność z jakiegoś powodu mnie uspokaja. Muszę ochłonąć po tym wszystkim. Wyłączam myśli, ochładzam umysł. Nie zwracam uwagi na dwóch chłopaków, którzy wchodzą do mieszkania i patrzą na mnie. Nie spoglądam na nich nawet, gdy się zbliżają. Zero kontaktu wzrokowego, jakby mnie tam nie było. Głucha przestrzeń wokół mnie nagle zostaje naruszona. Blondwłosy chłopak chwyta mnie od tyłu, klękając. Jakby wyrwana ze snu, pozwalam się obrócić. Widzę niebieskie, zatroskane oczy. Czuję, jak silne ramiona przyciągają mnie, całą sobą wtulam się w chłopaka, tak bardzo tego potrzebuję. Wtedy też wszystko puszcza. Zaczynam szlochać, bojąc się, ale czując się mimo wszystko bezpiecznie. Nie chcę, żeby on mnie puścił. Nie dam rady sama. Łzy kapały na podłogę, ten drugi chłopak chciał mi je otrzeć, ale ja go odepchnęłam. Nie ufam nikomu. Nie wiem nawet, czy mogę zaufać temu, którzy mnie trzyma. On zjawił się w odpowiedniej chwili, jak anioł. Choć nie zasługuję na niego, nie wolno mi odrzucić boskiej pomocy. Tylko ile czasu będę musiała pokutować, żeby się odwdzięczyć? Och, niech ten drugi chłopak wyłączy zegarek. Wskazówki są okropnie głośne, to boli. Zamykam oczy, płaczę, staram się zagłuszyć wszystko wokół. Czy już kiedyś nie robiłam czegoś podobnego? Ale wtedy byłam sama... zupełnie sama... Skąd biorę tyle siły?




Nie oczekuję zrozumienia tego rozdziału ani opisów. To był dla mnie najtrudniejszy tekst, jaki kiedykolwiek napisałam.

32 komentarze:

  1. Może i najtrudniejszy, ale scena zerwania wyszła ci naprawdę świetnie . :) Pozdrawiam, Gusia

    OdpowiedzUsuń
  2. O Boże ! Świetnie ci to wyszło... Napeawdę . :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O rany. Wzruszyłaś mnie. Prawie, że do łez (Szur powie Ci, że to nieomalże niemożliwe - w poprzednim wcieleniu byłam nosorożcem...).
    Ale, serio. Naprawdę się wzruszyłam.
    Co po za tym? Rozdział krótszy niż poprzednie (to nie ma dla mnie żadnego znaczenia, tylko zdziwiłam się, że już koniec) i jakiś taki smutny. Biedna Monica. Nerwica natręctw, nic miłego.
    Szalona SS&S

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a będą krótsze, jak już mówiłam ^^ szkoła wzyyywa

      Usuń
    2. Mówi się trudno. Nas też wzywa... osobno :[. Ale teraz radosna wiadomość: NN u nas!
      Zapraszamy!
      Szalona
      SS&S

      Usuń
  4. Rozdział jest śliczny :D w tym znaczeniu że te emocje i doznania wszystko wydawało się takie realne... Wzruszyłam się bardzo bo przecież Nerwica natręctw to mi w ogule nie pasuje do tej miłej mądrej i uroczej dziewczyny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego nie pasuje? Ludzie z nerwicą natręctw nie są inni.

      Usuń
  5. KOCHAM CIE DZIEWCZYNO!
    twój styl pisania powala na kolana.tak się wkręciłam w ten rozdział,i jestem taka zła,że nie wiem,co będzie dalej.czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział bardzo dobry ;)
    Biedna Monica ;( smutno mi się zrobiło jak to czytałam :(
    Teraz powinni ją jeszcze bardziej wspierać
    Rozemocjowana, Szur

    OdpowiedzUsuń
  7. Biedna Monica... i biedny Lou... smutno mi. :( Chyba będę miała teraz uraz co do Harry'ego.
    Jak najszybciej dodaj kolejny rozdział, nie mogę się doczekać. Kocham twojego bloga <3333

    OdpowiedzUsuń
  8. O boże, jakie to wszystko jest pomieszane. Harry, Liam, Louis. Niall, aniołek. Niewiem. Straszne. Ale jak on mógł, w sensie Harry. Ona przez niego cierpi, bardziej niż przez Lou. Zadufany w sobie egoista. Nie widzę tego, jakby miała wyglądać ich przyszłość. Niewiem, czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  9. żeby nie wybrała potem harrego, on na nia nie zasługuje, jak mógł coś takiego zrobic?!

    OdpowiedzUsuń
  10. W tym opowiadaniu Harry jest niezłą świnią to przez niego Monica cierpi ale też by nie było dobrze jakby żyła w kłamstwie z Lou.
    Czytałam i łzy mi leciały rozdział super czekam na następny ; )

    OdpowiedzUsuń
  11. boże, kocham tego bloga *____________*

    OdpowiedzUsuń
  12. Czyżby Harry, aż tak kochał Monicę, że był zdolny do zniszczenia związku swojego najlepszego przyjaciela? Sama się dogłębnie nad tym zastanawiam, widać jak dziewczyna jest dla niego ważna. Obawiam się jednak, ze jedno z nich może zrobić coś głupiego, np. Lou. No nic rozdział naprawdę świetny, pełen opisów uczuć i przeżyć. czekam z niecierpliwością na następny i życzę weny :) Mam nadzieję, że w kolejnym rozdziale ponownie wciągniesz nas w wir wydarzeń z życia Monici Leslie Whister :)

    OdpowiedzUsuń
  13. ślicznie *.*
    matko zajedwabiście super piszesz :)
    trudny rozdział do napisania to widać , ale poradziłaś sobie i ci się udało ! :D
    pozdro ~ M.W.P

    P.S.
    czekam na nexta (:

    OdpowiedzUsuń
  14. Ten rozdział...... on jest niesamowity . Nigdy nie czytałam nic równie pięknego ,a zarazem smutnego. Siedzę , a po moich oczach łzy płyną mi już 5 minut od przeczytania. Masz tak niesamowity talent . Uwielbiam cię<3

    OdpowiedzUsuń
  15. ciężko mi opisać ten rozdział, bo jest inny, ale w zupełnie pozytywnym znaczeniu. niesamowity :) a opowiadanie jest jednym z lepszych jakie kiedykolwiek czytałam. mam nadzieję, że sprawa z harrym wyjdzie, ale się pogodzą. xx

    OdpowiedzUsuń
  16. Rozdział niesamowity....czy to nie dziwne że wszystko zrozumiałam ? Nie dziwie się że trudni co się pisało tekst jest trudny...ciekawe kiedy wydasz książkę :) Mówiłaś coś o jakimś nowym blogu...ja z chęcią poczytam :)
    Czekam na next x


    http://cantyoufeelthechange1d.blogspot.de/

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetnie to jest napisane i cudownie się czyta. Nie wiem czy tylko ja tak mam ale jak czytałam to próbowałam to sobie wyobrazić... Nie wiem też dlaczego ale to takie inne było dla mnie, pozytywnie oczywiście. Do tej pory chyba nigdy nie spotkałam się z takim opisem. Jednym słowem - zajebiste. No dobra dwoma - zajebiste i niesamowite!

    OdpowiedzUsuń
  18. Wow, tak opisałaś ten rozdział niesamowite. Szkoda mi Harrego, że zrobił coś tak strasznego jej i Louisowi bo zawsze chciałam (dalej chcę), żeby był z Monicą. .zzi.

    OdpowiedzUsuń
  19. http://liamharryniallzaynlouis1d.blogspot.com/
    zapraszam do mniee ;) ♥

    OdpowiedzUsuń
  20. No no ten...nie kapuje z tego nic :D

    ale i tak mi sie podoba:D

    OdpowiedzUsuń
  21. Wow to najlepszy rozdział jaki napisałaś. Jest doskonały. Pewnie teraz wszyscy stwierdzą, że Harry to świnia. No zachował się beznadziejnie, że postanowił zniszczyć związek swojego najlepszego przyjaciela, ale przecież on nie wiedział, że Monica jest chora. Pewnie teraz jak się dowiedział to będzie mu strasznie głupio i będzie robił wszyscto aby jej pomóc. Ja dalej kibicuję związkowi Harrego z Monicą chociaż bardzo szkoda mi Louisa. Mimo wszystko wydaję mi się, że Harry byłby trochę lepszym chłopakiem dla Moni niż Lou. W końcu z tej miłości do tej dziewczyny zaryzykował swoją przyjaźń z Lou. W końcu kiedy Louis się dowie, że to wina Hazzy to będzie strasznie wściekły. Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością.
    Monia :)

    OdpowiedzUsuń
  22. dobra , szczerze te rodziały stają się coraz nudniejsze . Ta kilkomiesięczna przerwa wyszła Ci na niekorzyść . pomyśl nad tym
    J./xx

    OdpowiedzUsuń
  23. Uwielbiam tego bloga. Jest tak cholernie wciągający, że przeczytałam naraz wszystkie 36 rozdziałów. Podziwiam Cię dziewczyno, oby tak dalej!
    Zapraszam również do mnie:
    bythewayimwearingthesmileyougaveme.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  24. nie przepraszaj! ;*

    ale mogłaś skomentować chociaż... cóż, ja to uczynię i liczę na rewanżyk ^^

    OdpowiedzUsuń
  25. Hej!

    Twój blog został nominowany do Liebster Award!

    Więcej informacji znajdziesz tu : http://one-direction-life-with-them.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  26. Piękny. Prawie się popłakałam, a mnie naprawdę trudno wzruszyć. ;*

    OdpowiedzUsuń